piątek, 31 maja 2013

Rozdział 8

Marcela:
Niemożliwe żeby ktoś ukradł mi samochód, wyszłam na parking przed blok. Obeszłam go całego, a w najbardziej oddalonym miejscu stało właśnie moje czerwone Mini. Otworzyłam je i weszłam. Na kierownicy była przyklejona taka sama kartka jak poprzednio z napisem:
,, Bez spiny, bez spiny, kupię Ci maliny’’
Karteczkę pogniotłam i wyrzuciłam przez okno i ruszyłam w drogę. To wszystko jest jakieś podejrzane. Zaczynam się bać. Dobrze, że dzisiaj mam tańce po zajęciach, odreaguję. Kiedy dojechałam pośpiesznie pobiegłam na zajęcia. Akurat kiedy usiadłam na swoim miejscu dostałam SMSa od Fabiana.
,, Nie daj się namawiać :*’’
,, Dzisiaj nie dam rady, przychodzi do nas wieczorem Zbyszkowa Asia L’’
,, A teraz nie możesz? :D’’
,, Mam zajęcia :P’’
,, I tak się na nich nie będziesz słuchać, bo będziesz myślała o mnie xD’’
Rozejrzałam się po sali, profesora jeszcze nie było.
- Mnie tu nie było.- Powiedziałam mojej grupie i wybiegłam z uczelni.
,, No dobrze, gdzie się spotkamy? ;)’’
,, Wiedziałem! Może na ławce przed naszym blokiem?’’
,, Jak to ‘naszym blokiem’? o,O’’
,, Przecież mieszkamy w tym samym miejscu :D’’
,, Ale ja Cię wtedy odwoziłam pod Podpromie.’’
,, Z Igłą się musiałem spotkać :D’’
,, Już jadę, czekaj tam J’’
,, Ok J’’
Na światłach zadzwoniłam do Julianno.
- Witam.
-----------
- Trenerze, jestem chora. – Zakasłałam po cichu. – Nie mogę przyjść dzisiaj na trening.
-----------------------------------------
- Ale to chyba nie moja wina, że jestem chora.
---------------------
- Dziękuję bardzo, do widzenia.
------------------------------
Zaparkowałam pod blokiem, nie chciało mi się wjeżdżać na podziemny parking. Na ławce siedział już szeroko uśmiechnięty. Kiedy mnie zobaczył od razu wstał i poszedł w moją stronę.
- Cześć. – Powiedział i dał mi całusa.
- Hej.- Uśmiechnęłam się szeroko i złapałam go pod ramię.  – To gdzie idziemy?
- Co powiesz na przemarsz przez galerię? – Zareagowałam wielkim optymizmem.
- Mam inny pomysł! Idźmy na zakupy!
- Będziemy kupować staniki? – Spytał i zabawnie poruszył brwiami.
- Chciałbyś. – Pokazałam mu języka. – Nowy Świat? – Pokiwał głową i złapał mnie za rękę.
- Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz. – Lekko się zarumieniłam. – I bardzo seksownie. – Znowu zaczął manewrować brwiami.
- Haha. Dziękuję.  – Puścił moją rękę i złapał mnie w tali. – Demoralizujesz mnie.
- Niby jak?
- Przez ciebie nie poszłam na zajęcia. – Wypiął dumnie pierś.
- Dzięki mnie! – Wykrzyknął.
- A co tu panienka robi? Podobnież chora jesteś. – ni stąd ni z owąd wyskoczył Julianno.
- Yyy, no bo ja…
- Nie przychodź na zajęcia, wywalam cię z grupy!
- Ale trenerze! – Nie prowadził ze mną żadnych negocjacji, a szkoda.
- Kto to był? – Spytał zdezorientowany Fabian.
- Nikt ważny. Lepiej mi powiedz dlaczego ty nie jesteś w Spale? – Spytałam.
- Po meczach towarzyskich zawsze mamy tydzień wolnego. Mamy jeszcze cztery dni spotykania się.
- Ty jeszcze o czymś nie wiesz. – Powiedziałam tajemniczo. – Mamy z Laurą bilety na wszystkie mecze Ligi Światowej w Polsce. – Fabian spojrzał na mnie niedowierzanie i szeroko się uśmiechnął.
- Ale jak udało wam się zdobyć tyle biletów?
- Mój tata to jeden z głównych działaczy Orlenu. –Fabian mocno rozszerzył oczy. – Nie patrz się tak. – Byliśmy już przy wejściu do centrum handlowego.
- Lodzika? – Zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam kaszleć.
- Co? Tutaj? – Fabio się roześmiał.
- Ty mój zboczuszku! Chodziło mi o takiego do jedzenia. – Pacnęłam się w głowę.
- Nie, muszę dbać o linię. Nie mogę jeść takich rzecz…- Nie skończyłam, bo zostaliśmy okrążeni przez jakieś piszczące nastolatki.
- Mogę prosić o zdjęcie?
- Fabian! Aaa! Daj autograf. – Popatrzyła chwilę na te około szesnastoletnie pryszczate dziewczynki i zaczęłam się śmiać.
- Uratować cię? – Spytałam Fabiana po cichu. Kiwnął oznajmiająco
głową. Wspięłam się wysoko na palce i pocałowałam go namiętnie. Drzyzga coraz szybciej oddawał pocałunki. Zjechał dłońmi na moje pośladki, a ja odjęłam rękami jego szyje. Można było usłyszeć jęki zawiedzenia owych dziewczyn. Jedna po drugiej zaczęła się oddalać, my cały czas tkwiliśmy w pocałunku. To było magiczne. Oderwałam się od rozgrywającego i nabrałam głośno powietrza, on zrobił to samo.
- To było dobre.
- Wiem. – Uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. – Idziemy, bo nam sklepy zamkną.
- Serio? O 12 popołudniu?
- Oj tam. Chodź już! – I poszliśmy. Po drodze zaczepiło nas jeszcze paru kibiców. Nie zareagowaliśmy tak jak wcześniej, bowiem każdy z osobna kulturalnie o to zapytał. Widać było zadowolenie w oczach Fabio.
- Takich fanów to mogę mieć! Wchodzimy? – Wskazał ręką na H&M. Nie odpowiedziałam tylko od razu weszłam do sklepu. Zaczęłam pałaszować w ubraniach, Drzyzga tylko mi się przyglądał. Kilka chwil i miałam całą rękę w ciuchach.
- To idziemy do przebieralni! – Na nasze szczęście była wolna tylko dla osób niepełnosprawnych. Weszliśmy tam oboje. – Ty nic nie wziąłeś?
- A po co?
- Zostań tu, coś fajnego ci przyniosę. – Pobiegłam szybko do działu męskiego. Wybrałam kilka T-shirtów i dwie pary spodni. Zajęło mi to niecałe pięć minut. Weszłam do naszej przebieralni i rzuciłam rzeczy rozgrywającemu.
- Wow! Szybka jesteś. To co, najpierw ja czy ty?
- Ja! – Zaczęłam przymierzać wszystko po kolei.
- Cycki to ty masz fajne. – Pokręciłam z dezaprobatą głową i założyłam kolejny zestaw.
- To co brać?
- Wszystko!
- Nie mogę wziąć tylu ubrań.
- Możesz, ja ci kupie.
- Nie o to mi chodzi, po prostu nie zmieści mi się tyle w garderobie.
- Oj tam. Jak nie weźmiesz wszystkiego to ja to kupie. Albo nie! Wszystko ci kupię!
- Nie możesz mi kupować ubrań.
- Jesteś moją dziewczyną, możesz. – Popatrzyłam z zaciekawieniem na Drzyzgę.
- Dziewczyną?
- Proszę cię, spróbujmy. Nie mów, że ci nie jest ze mną dobrze. – Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Nie wiem czy to nie za szybko.
- Oj nie przesadzaj.
- No dobrze, ale nic nie obiecuje na razie.
- To teraz ja?
- Dajesz. – I zaczął się przebierać, nie ukrywam, że nie mogłam odwrócić wzroku od jego umięśnionej klaty. We wszystkim wyglądał świetnie. – Ja wezmę wszystko, jeśli ty weźmiesz wszystko.
- Ok. – Przybliżył się i dał mi buziaka.

Laura:
 Poszłam na uczelnie, zajęcia minęły mi dosyć szybko. Od razu po nich pojechałam do Lidla zrobić zapasy alkoholowe na dzisiejszy wieczór. Co prawda mam dużo whisky, ale miałam ochotę na czystą Polską wódkę. Wzięłam pięć Wyborowych z półki, poszłam jeszcze po mąkę i trzy Algidy śmietankowe. Zapłaciłam za wszystko oraz wyszłam ze sklepu.
Przy moim samochodzie stało zaparkowane auto Zbyszka, o którego opierał się jego właściciel. Stanęłam jak wryta, o mały włos nie wyleciały moje torby z zakupami. Chyba mnie zauważył, szybko się odwróciłam i chciałam wracać do sklepu.
- Nie uciekaj. – Powiedział innym głosem niż zawsze.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie możemy tego odwlekać, jestem w Rzeszowie ostatnie dni. Nie chcę się rozstawać w kłótni.
- A czy my się w ogóle pokłóciliśmy? To ty nazwałeś mnie dziwką!
- Byłem zdenerwowany! Przyszedłem tutaj żeby cię przeprosić!
- Jak na ciebie patrzę to nie widzę żadnej  skruchy! Nie widzę nic! – Dobra widzę, ale tego mu nie powiem.
- Ty wiesz, że żałuję. Jesteś mądrą kobietą. Nie ciągnijmy tego.
- Ale do Rosji wyjedziesz?
- Wyjadę.
- Czyli nic nie zrozumiałeś! – Zibi złapał mnie za rękę, którą potem wyrwałam.
- Myślisz, że da się... – Ostatnich słów nie słyszałam, zamknęłam się w moim aucie. Znowu płakałam, znowu przez niego. Widział mnie, patrzył na mnie, próbował otworzyć drzwi. Wszedł na chwile do swojego Audi i z niego wyszedł trzymając kluczyki od mojego autka. No tak, kiedyś je mu dałam.
Otworzył samochód, niestety nie zdążyłam zareagować. Usiadł na miejscu dla pasażera. Delikatnie otarł mi łzy z twarzy, wyjął ze schowka płytę Behemotha i włączył ją. Widziałam, że chciał mnie przytulić, ale się bał. Nic nie mówił, cały czas obserwował mnie i czekał aż przestanę płakać. Nie wiedziałam co robić, odwróciłam głowę w jego stronę. Już miał coś powiedzieć, ale ja się odezwałam.
- Czekaj. To, że wyjedziesz do Rosji jestem w stanie ci wybaczyć, ale to, że nazwałeś mnie kurwą nie wybaczę. Nigdy. Dlaczego tak powiedziałeś?
- Nie wiem, ale chciałem z tobą być, nadal chcę. Kocham cię! Wyjedź ze mną do Kazania.

 __________________________________________________________________ Witam Was serdecznie!
Przepraszam za moją nieobecność, no ale kara D: Która niestety cały czas trwa, weszłam tylko na chwilę żeby rozdział dodać. Także przepraszam za każde błędy.
Następny rozdział mam już PRAWIE napisany, więc już możecie się cieszyć.
Odnosząc się do związku Fabiana i Marceli to sama się zdziwiłam, że tak wyszło xD Co nie co się tam pozmieniało, miało być kompletnie inaczej, no ale cóż. Mam nadzieję, że Was miło tym zaskoczyłam + nie myślcie, że to będzie ładny, słodki i piękny związek, bo tak na pewno nie będzie.
WŁAŚNIE DZISIAJ ROZPOCZĘŁA SIĘ LIGA ŚWIATOWA!!! Niesamowicie się cieszę, nie mogę się doczekać meczu w Łodzi na którym będę. Kogo tam spotkam? 
Rozdział ten dedykuje Wam wszystkim, a w szczególności Imperfecta Judyta i Caroline. Uwierzcie, że Wasze komentowanie bardzo mnie motywuje i zachęca do pisania.
Pozdrawiam,
Donieek

wtorek, 28 maja 2013

INFORMACJA

Informuję, że mam karę na komputer, i rozdziały nie będą dodawane w najbliższym czasie.
Proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.
Donieek

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 7


Marcela:
Zaczęłam biec, bałam się murzynów od dziecka. Wiem, jest to dziwne, ale to przecież ja. Dotarłam do mojej klatki i zamknęłam drzwi dosłownie przed nosem owego osobnika. Nie chciałam dłużej na niego patrzeć i ruszyłam w stronę windy. Weszłam do mieszkania. Zajrzałam do pokoju Laury, spała. Włączyłam mojego laptopa i zrobiłam szybki przegląd siatkarskich stronek. Pełno było informacji na temat Zbyszka. Większość poważniejszych redakcji szukało nowych dziennikarzy i fotoreporterów. Ja się do tego nie nadaję, ale może by Laurę zgłosić. Interesuje się fotografią na tyle żeby się tym zająć. Może zrobię jej niespodziankę? Rozpoczęłam poszukiwanie najbardziej interesujących prac mojej przyjaciółki. Wysłałam na maila zgłoszenie wraz z owymi zdjęciami. Fajnie byłoby, gdyby się czymś zajęła, na pewno nie myślałaby wtedy o Bartmanie. W sumie jakieś doświadczenie ma, często Zjebi załatwiał jej akredytacje na mecze. Myślę, że ma szanse na dołączenie do redakcji. Tylko żeby się nie wkurzyła na mnie.
Odłożyłam laptopa i pomaszerowałam do kuchni. Zrobiłam łyka mleka i zaczęłam jak zawsze o tej porze sprzątać. Włączyłam zmywarkę i weszłam pod szybki prysznic. Przebrałam się i poszłam spać.


Laura:
,, Fakty TVN, witam państwa. Dzisiaj w nocy miał miejsce tragiczny wypadek. Udział w nim brał autobus reprezentacji polski w siatkówce. Nikt nie przeżył, cały kraj w żałobie…’’. Obudziłam się z wielkim krzykiem, włosy miałam posklejane od łez i potu. Chciałam zacząć dzwonić do Krzyśka, na szczęście w porę zorientowałam się, że to sen. Spojrzałam na zegarek, była trzecia w nocy. Boję się zasnąć ponownie. Idę do kuchni i biorę leki na uspokojenie, siadam na kanapie i ponownie płaczę. Jeśli tak się stanie, jeśli to wszystko prawda, jeśli to jest proroczy sen?. A jak Zbyszek… I rozpłakałam się jeszcze bardziej, jego słowa ponownie zabrzmiały w mojej głowie. Nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem jak on mógł coś takiego mi powiedzieć. Nie wiem co robić. Biorę mojego czekoladowego LMa i wychodzę na balkon. Wdycham niezdrowy dym nikotynowy nie przestając uwalniać łez. Siadam na płytkach balkonowych i obserwuję życie nocne Rzeszowa. Jakaś młodzież pijąca piwo na ławce w parku. Staruszka wyglądająca z okna, pewnie cierpi na brak snu. Bezdomne psy grzebiące w śmietnikach. Osoby takie jak ja wracające z klubu. Wszystko wygląda codziennie tak samo. Jest środa, w małych miasteczkach o tej może w środku tygodnia nie ma śladu życia. To jest Rzeszów, miasto tętniące ludźmi 24 godziny na dobę. Za to je kocham. Gaszę papierosa i wchodzę do mieszkania. Zamykam szczelnie balkonowe drzwi i kładę się ponownie spać, już bez strachu lecz ze smutkiem.
Obudził mnie dźwięk spadającego telefonu na podłogę. Słońce już świeciło, więc nie ma sensu zasypiać jeszcze raz. Poszłam do kuchni, gdzie już gotowała coś Marcelina, lubiła to. Oświeciło mnie! Szybko pobiegłam do pokoju po moją lustrzankę i włączyłam ją. Odsłoniłam rolety w kuchni i zgasiłam światło, żeby zdjęcia były ładniejsze.
- Zachowuj się naturalnie, sesja fajnie wyjdzie. – Powiedziałam do Marceli robiąc zdjęcie po zdjęciu. Moja przyjaciółka była w samej bieliźnie co świetnie wyglądało na fotkach. Byłam w swoim żywiole, latałam po pomieszczeniu jak opętana. Efekty były zniewalające.
- Gotowe! – Wyłączyłam mojego ukochanego Canona i zabrałam się do jedzenia racuszków z ricottą (przepis)
- Świetna jesteś.
- Wiem, widzę, że ci się z rana humor poprawił? – Nieco się uśmiechnęłam, nie mówiłam jej o moim śnie. Jest za bardzo przesądna i wzięłaby to wszystko na serio. – Zgłosiłam cię do redakcji Siatkówki w obiektywie. Byłabyś tam fotoreporterem. Wysłałam formularz i próbkę twoich zdjęć.
- Dlaczego zrobiłaś to bez mojej zgody?
- Myślałam, że się ucieszysz.
- Masz racie! Cieszę się! – Wykrzyknęłam radośnie i mocno przytuliłam przyjaciółkę. – I tak mnie pewnie nie wezmą.
- Nie gadaj głupot! Jesteś najlepsza. Lepiej zobaczmy zdjęcia.
- Później, teraz muszę się naszykować na uczelnie. – Włożyła nasze naczynia do zmywarki i poszłam się ubierać. Nie przejmowałam się już tak Bartmanem, ale na pewno mu tego nie wybaczę. Założyłam długą czarną spódnicę z przezroczystego szyfonu, pod spodem była wszyta bawełniana halka do połowy uda. Do tego dżersejowy gorset w biało-czarne paski sięgający przed talie. Nie wygodnie, ale seksownie. Jak zawsze. Lubiłam się tak ubierać, poza tym miałam co pokazywać. Makijaż i włosy zrobiłam takie jak codziennie. Mam tylko nadzieję, że Marcela pożyczy mi swoje Lity. – Kochanie! Pożyczysz mi twoje super ekstra zajebiste buty zwane Litami? – Powiedziałam na jednym tchu pakując bordową torbę.
- A co z tego będę miała?
- Sesje z najlepszym fotografem na świecie.
- No weź już sobie. – Założyłam buty i pędem ruszyłam do mojego Volvo. Weszłam do uczelni i udałam się na nudne i długie wykłady.


Marcela:
Laura poszła na uczelnie, a ja powoli zaczęłam się szykować. Zrobiłam sobie kawę i poszłam znaleźć coś do ubrania. Wybrałam czarne krótkie spodenki z wysokim stanem i bordową koszulę. Usłyszałam dźwięk SMSa. Był to Fabian.
,,Jak się miewasz kochanie? :-*’’
Nie ukrywam, że uśmiech pojawił się na mojej twarzy, tak naprawdę to nigdy z żadnym chłopakiem nie esemesowałam na poważnie. A z Fabianem zdarzało mi się to coraz częściej. Odpisałam mu:
,,Dobrze, a dlaczego pytasz? :D’’
Pofalowałam włosy i nałożyłam mocniejszy makijaż niż zwykle. Fabian odpowiedział:
,, Pytam, bo interesujesz mnie J Co powiesz na spacerek dzisiaj wieczorem?’’
,, Hmm… pomyślę.:}’’

Założyłam buty i zjechałam na parking. Poszłam w stronę miejsca przeznaczonego dla mojego auta. Miejsce było puste. Podeszłam bliżej, na środku leżała czarna kartka z białym napisem: ,,Nie potrzebnie uciekałaś’’. To powoli zaczyna być dziwne, najpierw ten murzyn…


___________________________________________________________
Witam Was serdecznie!
Ostatnimi czasy cierpię na całkowity brak weny. Dlatego to rozdziały są coraz krótsze. Otóż, mam do Was pytanie. Chcecie żeby rozdziały były dodawane rzadziej i były dłuższe, czy częściej i były krótsze?

Nie wiem czy to przeze mnie, czy jest to spowodowane końcem roku, ale mam coraz to mniej wyświetleń na blogu. Nie podoba Wam się treść? Zbyt dużo akcji? Nie wiem, powiedzcie mi. Bo na prawdę kiedy widzę, że prawie nikt mnie nie czyta i nie komentuje mam ochotę przestać pisać to ,,coś''. Także przepraszam, że musicie to czytać,
pozdrawiam,
Donieek :*

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 6


Laura:
- Otrzymaliśmy zgłoszenie o zagrożeniu życia ludzkiego. – Powiedział spokojnie policjant, obje z Aśką popatrzyłyśmy na niego jak na głupiego i zaczęłyśmy się śmiać. – Podkomisarz Józef Szczypiec i sierżant Robert Gawron. – Spojrzałyśmy z Joanną na siebie, puściłam ją i pomogłam jej wstać. – Czy możemy dowiedzieć się co tu się dzieje? – Spytał jeden z policjantów.
- Dziewczyny rozgrzewają się przed treningiem, wszystko OK. – Odpowiedział Paul w swoim języku, a policjant głupio na niego popatrzył.
- Nie znam Włoskiego. – Powiedział policjant, na co ja, Asia i drugi glina zaczęliśmy się śmiać.
- Pan mówił po Angielsku i powiedział, że dziewczyny się rozgrzewają przed treningiem. – Był młodszy i nawet przystojny. Puścił nam oczko.
- Kto po panów zadzwonił? – Teraz Joanna przesłuchiwała policjantów.
- Jakaś staruszka. My będziemy się już zbierać. – powiedzieli chórem – Do widzenia!
- Do widzenia! – Odpowiedział każdy z nas i zaczęliśmy się śmiać.
- Przepraszam, ale chyba sama rozumiesz? – Wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Nie, to ja przepraszam. Jak się dowiedziałam, że Zbigniew ma dziewczynę to od razu chciałam to zakończyć.
- Myślę, że dobrze, że tak się stało. Oboje dusiliśmy się w tym związku. – Powiedziała uśmiechnięta.
- Mam jedną prośbę, wpuść go do domu. Chodzi cały czas przygnębiony, bo Bobika nie widział.
- Ty już go tam odpowiednio rozweseliłaś. – Zironizował Paul.
- Lepiej się do mnie nie odzywaj, bo ci wpierdolę lamusie. – Popatrzyłam na niego groźnym wzrokiem, na co on się oczywiście zaśmiał. – Nie pozwalaj sobie.
- Asia jestem. – Ponownie wyciągnęła rękę w moim kierunku.
- Laura. – Zrobiłam to samo z wielkim uśmiechem na ustach. – Może pójdziemy jutro na jakąś kawę w zamian za tą dzisiejszą bójkę? Albo nie! Zapraszam jutro do mnie na coś mocniejszego! – Powiedziałam bardzo optymistycznie.
- Chętnie. – Wyjęła z torby jakąś karteczkę i wręczyła mi ją. – To jest moja wizytówka, wyślij mi SMSa z adresem.
- Okej. Chyba mi się ode chciało biegać. – Wcisnęłam  odpowiedni numerek i winda wjechała w górę, weszłam ponownie do mieszkania. Zibi z Marcelą o dziwo byli spokojni.
- Co tu tak cicho? – Zawołałam. Weszłam w głąb mieszkania, Zibi spał, a Marcelina się kąpała. Podeszłam cicho do Zibisia i ugryzłam  go w ucho.
-Ała! – Wykrzyknął przestraszony. – O szatanie! To ty!
- Jaki kurwa szatanie?
- Chrześcijanie mówią ‘’o Boże’’, a sataniści ‘’o Szatanie’’.
- Ale ja jestem ateistką idioto.
- No i co w związku z tym?
- Nie gadaj, że w szatana wierzysz.
- Ano w coś trzeba wierzyć. – Pacnęłam się w głowę i poszłam napić się wody.
- Nie zgadniesz kogo spotkałam w windzie.
- Lotmana?
- To też, ale twoją Joanne jeszcze spotkałam.
- Żarty sobie ze mnie robisz?! Co mówiła.
- To dosyć ciekawa historia. Najpierw się z niej śmiałam, potem mała bójka, policja nawet przyjechała.
- Powalona jesteś.
- Pogodziłam się z nią i umówiłam się z nią na wódkę jutro. Więc jutro nie przychodź tu lepiej.
- Zwariowałaś?!
- Jak ci coś nie pasuje to możesz spać na dworze. – Włączyłam Metallice i wysłałam Asi adres mieszkania SMSem. Przebrałam się w normalne ubrania i włączyłam laptopa. Weszłam jak zwykle na twittera i facebooka. Nie było nic interesującego. Wpisałam adres s-w-o w wyszukiwarce, pojawił się interesujący nagłówek  ,,Bartman podpisał trzyletni kontrakt z Zenitem Kazań’’. Wkurzona poszłam do salonu z moją Toshibą. Usiadłam obok Zbigniewa. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?!
- Myślałem, że nie interesują stałe związki.
- Ale co to ma do tego?!  To nie znaczy, że możesz sobie tak po prostu wyjechać do Rosji?!
- Po roku tam będzie mnie stać na odrzutowca.
- A o mnie, rodzicach pomyślałeś?!
- Nie wiem o czym tu myśleć, przecież postawiłaś jasno nasze relacje. – Nic go nie ruszało, wszystko mówił spokojnie.
- Chyba się przyjaźnimy, jestem do ciebie przywiązana!
- Jakbyś była to nie zapraszałabyś jutro Aśki! – Odpowiedział dużo agresywniej, bardziej nerwowo.
- Gdybyś jej nie zdradzał to ciągle byście byli razem! – Wykrzyczałam przez łzy.
- Gdybyś nie była taką dziwką to my byśmy byli razem!
- Wypierdalaj. – Powiedziałam cicho przez zęby. – Powiedziałam wypierdalaj! – Tak głośno krzyknęłam, że pewnie sąsiedzi usłyszeli. Zbigniew wziął swoje buty i wyszedł trzaskając drzwiami. Czułam się okropnie, jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Poszłam do pokoju po nieskończoną butelkę Jack’a Daniels’a i zaczęłam płakać jak mała dziewczynka. Prawie tak jak wtedy po trzeciej operacji.
- Laura? Co się stało?
- Zbyszek podpisał kontrakt w Rosji.
- Z takiego powodu tak byś nie płakała.
- Zaczęliśmy się kłócić i nazwał mnie dziwką. – Cały czas mówiłam przez łzy nie mogłam się opanować.
- Słyszałam jakieś krzyki, ale myślałam, że to muzyka. – Powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Nie wiem co robić, ale przecież jak mężczyzna korzysta z życia to nie mówią, że jest kurwą.
- No właśnie, więc się nie przejmuj. Jeszcze cię będzie przepraszał.
- Wiesz co dokładnie powiedział?
- Jeśli ma cię to przybić to nie mów.
- Powiedział, że gdybym nie była dziwką to byśmy byli razem. – Kolejny raz to słowo przeszło przez moje gardło.
- Wiesz, że ja mam taki sam stosunek do tych spraw jak ty. Jak na razie na dobre na to wychodzi. Nie przejmuj się, idź lepiej wpierdolić Lotmanowi. – Zostawiłam Marcele i poszłam sama do mojego pokoju. Byłam bardzo przygnębiona i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Marcela:
Teraz to mnie Zbyszek wkurzył, nigdy nie widziałam płaczącej Laury z powodu faceta. Włożyłam pizzę do lodówki i wyszłam na balkon żeby zapalić. Muszę wyrwać Lurę na zdjęcia, to na pewno poprawi jej humor. W sumie to dziwne, że Zbyszek nie powiedział nam o tym transferze. Jak wracał do Jastrzębia w tamtym roku to poinformował nas. Ucieszyłyśmy się, bo liczyłyśmy, że się pogodzi z Michałem. Wyszło niestety jak wyszło. Mimo, że grał tam to mieszkał w Rzeszowie. Rano dojeżdżał, zostawał na cały dzień i wracał wieczorem. Kompletnie bez sensu. Mimo tego, że wciąż się z nim kłóciłam to nie chciałam żeby wyjeżdżał.
Zamknęłam balkon i poszłam namówić Laurę na wieczorne focenie. Niestety spała. Martwię się o nią, uchyliłam okno i wzięłam wszystkie zasmarkane chusteczki. Wzięłam jakieś notatki i zaczęłam się uczyć, ja musiałam się za siebie wziąć, a tamta przeczytała raz i już była nauczona. Tego to jej zazdroszczę. Dobra, nie chce mi się uczyć. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Paula.
- Wyjdziesz na spacer?
-------------------
- To przyjdź po mnie za dwadzieścia minut. – Umówiłam się z nim na spacer, wiem, że jest pokłócony z Laurą, ale ja chcę się przejść, a sama chodzić nie będę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Więc wzięłam telefon i wyszłam. Oczywiście był to Paul.
- To idziemy?
- Jasne!- Odpowiedziałam z entuzjazmem. Zamknęłam drzwi na klucz i poszliśmy.
- A Laury nie ma?
- Śpi.
- Umówiła się z Aśką na wódkę.
- Była zbyt wkurwiona żeby mi powiedzieć pewnie.
- A co się stało.
- Nie powinno cię to interesować.
- Bez spiny! A tak w ogóle to dostałem propozycję od Cuneo. Nie wiem co robić.
- Chyba nie pojedziesz tam?
- Nie wiem, w sumie nic mnie tu nie trzyma.
- Chyba nie zostawisz Resovii, poza tym słyszałam, że Matt ma do nas przyjść.
- Właśnie dlatego zastanawiam się nad odejściem. Jak on będzie tu grał to ja będę grzał ławę, on przecież jest lepszy ode mnie.
- Wcale nie jesteś gorszy! Po prostu musisz to udowodnić.
- Nie wiem, przemyślę to. Siadamy?
-Mhm. – Usiadłam na ławce, a on przysiadł się do mnie.
– Dlaczego wy tak głośno słuchacie muzyki?
- Daj już sobie spokój z tym zwracaniem nam uwagi. To jest denerwujące. Możesz nie słuchać tego co my, ale nie powinieneś powiedzieć, że to zła muzyka. Metal to najlepsza muzyka, a twoje słowa tylko zdenerwowały mnie i Laurę.
- To tylko muzyka.
- Nie denerwuj mnie nawet!
- Nie rozumiem dlaczego tak emocjonalnie na to reagujecie.
- Zacznij słuchać muzyki to będziesz wiedział. – Wstałam i poszłam w kierunku bloku.
- Boże, dajcie już z tym spokój! – Wykrzyknął.
- Boga nie ma. – Poszłam dalej, czułam, że ktoś za mną idzie. Lekko się odwróciłam i zobaczyłam wysokiego murzyna. Przyśpieszyłam kroku, on też. Boje się, nie mam nic czym mogłabym się obronić.
______________________________________________________Witam! Jak Wam mija czwartek? Ja od środy siedzę w domu, napisałam trochę nowych rozdziałów także będzie coś tu dodawane częściej. Ostatnio jest Was coraz mniej, niepokoi mnie to. Tak samo to, że wcale nie komentujecie. Wcześniej było dużo więcej waszych opini. Czym to jest spowodowane? Może źle piszę? Może za mało akcji? Na to pytanie musicie mi WY odpowiedzieć!
Pozdrawiam,
Donieek! :)

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 5


Marcela:
i… zaczęłam się z niego śmiać. – Nie tu. – Uśmiechnęłam się chyba pierwszy raz do niego.
- Już myślałem, że znowu dostanę. – Zaczął śmiać się wraz ze mną.
- Przepraszam za tamto, w sumie to ja też byłam tam na ,,łowach’’. Wolę zdobywać niż być zdobywaną.
- Uff, już myślałem, że ty z tych sztywnych.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. – Uśmiechnęłam się i ponętnie oblizałam usta. Po paru sekundach usłyszałam chrząknięcie, to był kelner, bardzo przystojny kelner.
- Podać coś? – Spytał lustrując mnie wzrokiem.
- A co pan zaproponuje? – Odpowiedziałam bawiąc się ramiączkiem od stanika.
- Mój ulubiony zestaw to Latte, a do tego lody z bitą śmietaną. Pani się akurat przydadzą, trzeba trochę ochłodzić temperaturę. – Hahahaha, on mnie podrywa. Ma zbyt piskliwy głos, niestety nie skorzystam.
- Dziękujemy, poprosimy w takim razie dwa soki pomarańczowe i szarlotki na ciepło. – Powiedział nieco zdenerwowany Fabian. – Powiedziałem dziękujemy. – Ostatnie słowo mocno zaakcentował, kelner szybko zmył się. – Co to było?
- Nie spinaj się, słyszałeś jak on mówił? – Spytałam śmiejąc się zarazem.
- Podobasz mi się taka. – Zaczął bawić się moimi palcami. Przybliżył swoją twarz do mojej i lekko pocałował. Całował nieziemsko, najlepiej ze wszystkich, z którymi to robiłam. 
- Mówiłam ci, że nie tu.
- A tam? – Wskazał palcem na mój samochód. – Potem?
- Zobaczymy, zobaczymy. – Odpowiedziałam przygryzając wargę. Akurat przyszedł kelner.
- Proszę, oto państwa zamówienie. – Powiedział z wymuszonym uśmiechem obserwując Fabio.
- Dziękujemy! – Wykrzyknął radośnie rozgrywający. – To co jemy szybko i idziemy?
- Nie zapędzaj się. – Zaczęłam konsumować deser.
- Smakuje? – Spytał, a jego ręka powędrowała na moje udo.
- Robię lepsze, aczkolwiek nawet dobre. – Odpowiedziałam niczym Michel Moran z ,,MasterChef’’.
- Kiedyś mi to udowodnisz.
- No chyba nie. – Zaczęłam się z niego śmiać. Po jakimś czasie czułam się pełna.– Nie mogę już! – wypowiedziałam przestając jeść ciasto.
- Nie zjadłaś nawet połowy! Ja moje pochłonąłem w parę minut, a ty męczysz się z tym od 30 minut.
- Nie przesadzaj.                                                                  
- Jesteś za chuda. – Powiedział ,,tykając’’ mnie w żebra. – Ale jak na swoją wagę cycki masz duże.
- Cycki to akurat mam bardzo duże. – Dopiłam sok i machnęłam ręką do kelnera, który niebawem podszedł.
- Tak?
- Poprosimy rachunek. – Wyręczył mnie Fabian.
- Jasne. - Przyszedł po chwili z książeczką, w której znajdował się paragon. Drzyzga niestety nie pozwolił zobaczyć mi ceny. Wyjął z portfela 100 złotych i włożył gdzie treba.
- Ile?! – Zapytałam zdziwiona.
- Ciebie niech to nie interesuje. – Złapał mnie za rękę i tak poszliśmy do wyjścia, a następnie do samochodu. Oparł mnie o maskę samochodu i zaczął namiętnie całować.
- Mówiłam, że nie tu, choć pojedziemy do jakiegoś lasu. – O Boże, co ja robię?! Wsiadłam za kierownicę i ruszyłam w drogę. Wjechałam w jakąś poboczną dróżkę i stanęłam samochodem pomiędzy wielkimi choinkami. Zadziornie się uśmiechnęłam i popatrzyłam na Fabio.
- Wiedziałem, że tak to się skończy. – Wyszedł z samochodu, otworzył moje i wziął mnie na ręce. – Z tyłu więcej spejsa. – Położył mnie delikatnie na siedzeniach i całował. Zdjął swoją skórę nie przestając i zaczął gładzić mnie po udach. Oddawałam coraz to szybsze pocałunki plącząc ręką jego włosy. Fabio zaczął mnie stopniowo rozbierać. Najciężej poszło mu oczywiście z moimi Littami. Nie mógł ich odwiązać dlatego zrobiłam to ja, on tylko wypowiedział bezgłośne ‘wow’.  Teraz rozpoczął wędrówkę językiem po moim ciele, jego zarost przyjemnie podrażniał moją skórę. Sięgnął ręką do moich fig i zwinnym ruchem zdjął je. – Pobawimy się nieco inaczej.- Poruszył pociągająco brwiami, rozszerzył mi nogi i wyprawiał (wiadomo gdzie) rozmaite cuda językiem. Długo nie powstrzymywałam się od jęków, moje piski zapewne słychać było w leśniczówce. Fabian przestał:
-Już?- spytałam zawiedziona.
- To jeszcze nie koniec. – Zdjął swoje bokserki i wszedł we mnie. Nasz ruchy dobrze się komponowały, wszystko było magiczne i zarazem drastyczne. Fabian niesamowicie mnie podniecał wiec nie musiał się zbyt starać, ale widziałam, że wszystko robi na sto procent. Nie wiem jak on, ale ja już doszłam. Głośno oddychając  powiedziałam:
- Ja już kotku.
- Ja też. – Rzucił mi moje ubrania. – Ubieraj się, czas jechać. – Uśmiechnął się zabójczo i puścił mi oko ubierając się. Zrobiłam to co mi kazał i weszłam na miejsce kierowcy. Fabian  usiadł tam gdzie wcześniej.
- Ale ja nic nie mówiłam, że będziemy wracać razem. – Spojrzałam na niego poważnym wzrokiem, on chyba się przestraszył. – Hahaha, żartowałam przecież. Gdzie cię zawieźć?
- Mogłabyś pod halę? Dalej bym sobie doszedł.
- Dojść to już doszedłeś, chyba.
- Poznaje cię z coraz innej strony. – Lekko się uśmiechnął. Chwile potem zostawiłam Fabiana pod Podpromiem i pojechałam do domu.

Laura:
Staliśmy tak przez dłuższy czas, Paul patrzył się na mnie, ja na niego. Niezręczna sytuacja, nie wiem co robić.
- Co ty tu robisz? – W końcu odezwałam się do niego.
- Muzyka. – Powiedział obojętnym tonem. – Naprawdę musisz ją puszczać tak głośno? – Pokazał się z innej strony, mówił wszystko tak chamsko. W słowach nie było nic takiego, ale w jego wyrazu twarzy już tak.
- Nie, nie musze, ale chyba nie wolisz słuchać moich jęków? Poza tym, ty kurwa jesteś jakimś emerytem, że ci to przeszkadza? – Wykrzyczałam z pretensjami.
- Dobrą muzykę mogę tolerować, ale nie takie gówno.
- Teraz to już przegiąłeś, spierdalaj! – To ostatnie wypowiedziałam w języku Polskim i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Co to było, myślałam, że Paul to miły i wrażliwy mężczyzna. Teraz to sobie nagrabił, podeszłam do wieży i pogłośniłam jeszcze bardziej muzykę. Tak, robiłam to na złość.
- Kochanie, co to były za krzyki? Czy ja słyszałem Lotmana?
- Tak, ale to nie ważne. – Usłyszałam dzwonek do drzwi, otworzyłam je gwałtownie i powiedziałam. – Co tu do chuja znowu rob… - Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam przestraszonego faceta z pizzą.
 - Przepraszam, pomyliłam pana z kimś innym. – Przeprosiłam gościa i dałam mu banknot pięćdziesięciozłotowy. – Reszty nie trzeba. – Odpowiedziałam zanim spytał mnie o to.
- Dziękuje bardzo, smacznego i do widzenia. – Wydukał rozweselony mężczyzna. Wyniosłam pizze na stół do kuchni.
- Zibiś, chodź na żarcie!
- Już! – Wykrzyknął i szybko przybiegł w samych bokserkach. Jak zawsze nie mogłam oderwać oczu od jego klaty.
- Ale ty masz zajebiste mięsnie.
- Wiesz, że wiele razy mi to mówiłaś?
- Wiem, ale mało kto ma tak wyrobiony kaloryfer.
- Nie gadaj tylko jedz!
- Przecież ja nie jem takich rzeczy, przytyję.
- Chyba w cyckach.
- Oby nie!
- Im większe tym lepsze.
- Czy ty uważasz, że ja mam małe cycki?
- Tak.
- Czyli dla ciebie miseczka E jest zbyt mała? Masz coś na psychice kotku. – Nic nie odpowiedział, od razu zabrał się za jedzenie. Nie chciało mi się patrzeć jak zjada kolejne kawałki owego placka więc poszłam do mojej sypialni. Zaczęłam od pościelenia łóżka, a skończyłam na złożeniu wszystkich ubrań. Nie przejmowałam się Paulem, nigdy się takimi sprawami nie zawracałam głowy. Trochę już przeżyłam, chociaż jestem jeszcze młoda. Ubrałam się w moje ,,domowe’’ ciuszki i usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania.
- Hej! – To była Marcela. – Mmm, co tu tak pachnie?
- Laura pizze nam zamówiła. – Wyręczył mnie Zbyszek.

Marcela:
No tak, buty Zibiego, widzę, że nie tylko ja dzisiaj zaszalałam. Moja najukochańsza przyjaciółka zamówiła pizze! Jak ja ją kocham. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Zjeba wcinającego naszą kolację w samych bokserkach.
- Nie masz ubrań?
- Co, podnieca Cię moja klata? – Zapytał się wypinając ową część ciała.
- Widziałam lepsze. – Skłamałam.
- Jeszcze mnie zobaczysz reklamującego męską bieliznę! – Zaczął się chwalić.
- Oj Barszczman, Barszczman. Chyba barszcz czerwony Winiary.
- Spierdalaj. – Wykrzyknął z nieudawanym uśmiechem. – Myślisz, że by się sprzedało?
- Z twoim ryjem?
- Mhm.
- Nie. – Wzięłam kawałek pizzy i poszłam do Laury. Zobaczyłam ją siedzącą na jej łóżku. – O! Widzę, że ktoś tu słucha płyty Behemotha ode mnie!
- Zawsze słucham muzyki podczas seksu. – Spojrzałam na nią jak na głupią. – Zbyszka trochę przymuliło, obawiam się, że będzie dzisiaj u nas spał.
- Chyba sobie żarty robisz, nie ma szans.
- Daj spokój, Aśka go z domu wyrzuciła. Nic ci przecież nie zrobi.
- No dobrze, ale musi nam załatwić wejście w nocy na halę. Mam fajny pomysł na sesje!
- Czuje, że to będzie ostre.
- Tylko powiedz mu, że nikogo nie może wtedy tam być.
- Sama mu to powiesz. – Uśmiechnęła się do mnie. – Nie uwierzysz co ci zaraz powiem!
- No zaskocz mnie!
- Pokłóciłam się z Lotmanem! – Nie wiem dlaczego mówiła to takim radosnym tonem.
- O co znowu?
- Miał pretensje, że znowu słucham muzyki na głośnikach. Do tego powiedział, że nie jest to ,,dobra’’ muzyka. To już mnie zdenerwowało.
- U mnie ma już przejebane.
- Dobra, lece biegać, mam nadzieję, że nie spotkam go w windzie. - Powiedziała prędko moja przyjaciółka.

Laura:
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Oczywiście najpierw przebrałam się w strój do biegania. Weszłam do windy, na czwartym piętrze zatrzymała się. I kogo tam zobaczyłam? Oczywiście wielkiego Paula Lotmana wchodzącego z jakąś dziewczyną. Spojrzałam na jej twarz i to była Zbyszkowa Aśka! Czuję wielką sprzeczkę. Lekko chrząknęłam i zaczęłam patrzeć się Joannie prosto w oczy.
- To ty! – Wykrzyknęłam z udawaną radością i wskazałam palcem na Joasię.
- Czy moje oczy mnie nie mylą? – Spojrzała na mnie i zrobiła się cała czerwona. – To z tobą zdradzał mnie Zbigniew. – Podeszła do mnie bliżej.
- To przez ciebie zawsze tak krótko pieprzyłam się z Zibim. No, ale przecież podniecałam go i nie musiał tak się męczyć jak z tobą! – Dobrze Ci Lauro idzie, jeszcze trochę i się wkurzy. Kontem oka patrzyłąm na Paula, który się śmiał i to bardzo. Hahaha już się zdenerwowała. Podeszła do mnie i złapała mnie mocno za szyję. Co nie co bić się umiałam, kiedyś trenowałam sztuki walki. Chwyciłam jej rękę i wykręciłam ją. 
– Czekaj! Makijaż ci się rozmaże. – Zadrwiłam z niej i całą moją ręką tarmosiłam jej twarz. Oczywiście tak żeby jej nie zrobić krzywdy, ale sprawić ból. Powaliłam ją na podłogę i kiedy miałam już jej coś zrobić usłyszałam, że ktoś wchodzi do windy. Spojrzałam w prawo i byli to policjanci.


Hahahhaahahaa, ale mam bekę z tego rozdziału. Kompletnie bezsensu. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, rady godne uwagi to komentujcie.
Niestety teraz rozdziały będą dodawane dużo rzadziej. Koniec roku, czyli poprawianie czas zacząć. Nie mogę doczekać się już LŚ.
Zostało już tylko półtora miesiąca do wakacji! Damy radę? Jedziecie na jakieś obozy? Ja się Wam pochwalę, jadę na VolleyCampa (28.06-09.07), potem na obóz z kadry i może na jakieś wyjazd z rodzinką. Także wakacje już zaplanowane. Zapraszam również tu jest to mój photoblog, od czasu do czasu będą pojawiały się zdjęcia mojego autorstwa.
Zapraszam do czytania, komentowania i promowania. Chętnie nawiążę współpracę z jakąś siatkarską stronką z FB. Jeśli ma któraś z Was coś takiego to skontaktujcie się ze mną.
Pozdrawiam,
Donieek! :)
PS.: Mam straszne zaległości w Waszych opowiadaniach, za co serdecznie Was przepraszam! :*

środa, 8 maja 2013

Rozdział 4


Laura:
Usiadłam obok niego i go przytuliłam. Nie pytałam się go co się stało, bo to by go jeszcze przygnębiło. Kątem okiem popatrzyłam na jego twarz, mocno zaciskał żeby. Pewnie powstrzymywał się od płaczu. Mężczyźni boją się płakać, wstydzą się pokazywać swoje słabości.
- Płacz. Będzie ci lepiej.
- Mężczyźnie nie wypada, każdy mnie tu zauważy.
- W takim razie idziemy do mnie do mieszkania. Zbyszek, nie można aż tak tłumić w sobie emocji! – Wykrzyknęłam do przyjaciela i zmusiłam go do wstania. – Masz samochód?
- Mam. Chodź. – Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego Audi.
- Ja będę kierować. – Posłusznie oddał mi kluczyki, pewnie gdyby nie był w takim stanie zacząłby się kłócić.
Zbyszek usiadł przygnębiony na siedzeniu pasażera. Przysunęłam siedzenie do przodu, bo nie dosięgnęłabym do pedałów i włożyłam kluczyki do stacyjki. Rzuciłam torbę do tyłu i ruszyłam w drogę. Poczułam dym papierosowy i spojrzałam w stronę Zibiego.
- Nie pal, nie możesz, jesteś siatkarzem. – Nie powiedziałam tego w formie rozkazu, starałam się być miła.
- Ty niby możesz.
- Tak mogę, ale ty jesteś siatkarzem. Sportowcy nie powinni korzystać z używek. – Chyba zrozumiał. Otworzył szybę i wyrzucił papierosa. Ja w tym czasie wjeżdżałam już na parking przed moim blokiem.
Zamknęłam samochód i oddałam Zbychowi kluczyki. Poszliśmy w kierunku klatki, Zibi jak zawsze otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Zobaczyłam Paula.
- Zbysiu, weź kluczyki od mieszkania i wejdź – Dałam mu kluczyki. – Ja musze chwileczkę z Paulem porozmawiać. – Zibi wziął klucze i szurając butami wszedł do windy. – Paul! – Zawołałam Amerykanina.
- Hej! Widzę, że już w nastroju.
- Nie do końca. Widziałeś Zbycha teraz, prawda?
- Tak, coś się stało? Nigdy nie widziałem go takiego przybitego.
- No właśnie nie wiem, ale czuje, że to może być coś grubszego. Muszę z nim na ten temat porozmawiać.  Właśnie dlatego raczej nie wyrobię się na dzisiejsze spotkanie, przepraszam.
- Rozumiem, odłożymy to na kiedy indziej. – powiedział to lekko uśmiechając się.
- Zrobimy tak, ja porozmawiam ze Zbigniewem i spróbuję doprowadzić go do normalnego stanu. Jeśli zdążę zrobić to do przyzwoitej godziny to napisze ci SMS. Jednak niczego nie obiecuje.
- Okej. Tylko, że ty nie masz mojego numeru.
- No to mi daj. – uśmiechnęłam się i podałam mu mojego Samsunga – Wpisz tutaj. – Wskazałam palcem miejsce.
- Proszę bardzo. – Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dobra, ja już muszę lecieć. – Kiedy dawałam mu buziaka na pożegnanie, on umiejętnie przekręcił głowę i nasze usta dotknęły się. Oderwałam się od Lotmana – Ty zbereźniku! – Uśmiechnęłam się i poszłam.
- Do zobaczenia!
To było dziwne, czyżby Paul mnie podrywał? Zadałam sama sobie pytanie wciskając numerek w windzie. Tyle, że ja nie szukam nikogo do związku. Wystarczą mi jednorazowe numerki, poza tym mam jeszcze układ ze Zbyszkiem. Winda zatrzymała się, a ja weszłam na swoje piętro. Otworzyłam drzwi i usłyszałam muzykę wydobywającą się z głośników. Był to Behemoth, zawsze słuchałam tego zespołu jak byłam wkurwiona lub smutna. Zaraziłam tym Zbigniewa. Pamiętam nawet pewną sytuację z gimnazjalnych lat. Byłam na obozie sportów zimowych. Uczyłam się jeździć na nartach, co mi zbytnio nie wychodziło. Wtedy zawsze po powrocie ze stoku puszczałam z Marcelą piosenki tego bandu na cały ośrodek, siadałyśmy wtedy na łóżku i piłyśmy napoje energetyczne. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoję od paru minut w miejscu, a przecież Zibi na mnie czeka.
- Jestem! – wykrzyknęłam i zobaczyłam Bartmana w mojej sypialni z piwem w ręku. Usiadłam obok niego.
- Trzymaj. – Wyjął Okocimia z nie wiadomo kąt i podał mi go.
- Powiesz mi wreszcie co się stało? – spytałam otwierając puszkę.
- Aśka się dowiedziała. – Powiedział i schował twarz w dłoniach.
- Ale o czym?
- O tym, że ją zdradzam, ale przecież ty wiesz, że ja ją kocham. Ja tylko potrzebuje zróżnicowanego życia seksualnego.
- Czego ty się spodziewałeś? Przecież rozmawiałam z tobą na ten temat, jak się z nią zaręczyłeś to powinieneś skończyć bzykać się ze mną i innymi laskami.
- Skąd – Nie dokończył pytania, bo ja mu przerwałam.
- Takie rzeczy kobiety czują, ja jestem zdziwiona, że Joanna nie odkryła tego przez te 2 lata. – Popatrzyła chwilę na niego i przytuliłam go. – Przepraszam Zbyszek, że to mówię, nie powinnam, przynajmniej teraz. Poza tym to wszystko moja wina. – Nie wiem co się ze mną stało, ale zaczęłam płakać. – Gdyby nie ja to już pewnie byłbyś po ślubie i miałbyś dziecko w drodze.
- Nie mów tak! To tylko i wyłącznie przeze mnie, nie obwiniaj się. – Dał mi całusa i spojrzał mi w oczy. Tkwiliśmy tak przez dłuższy czas, dopóki nie skończyło nam się piwo.
- Chcesz coś mocniejszego? – Zbyszek nie zdążył odpowiedzieć, bo wyjęłam Jacka Daniels’a spod łózka.
- Ile ty tego tam masz? Zawsze to wyjmujesz i zawsze to pijemy. – Wstał i spojrzał co mam pod łóżkiem. – O kurwa! Ile Jacków!
- Co ty taki zdziwiony? Przecież mówiłam ci, że mój tata jest ambasadorem tej marki w Polsce! Mam jeszcze tego całą piwnice! – Popatrzyłam chwilę na Zbigniewa. – Tak, możesz sobie wziąć. – Oboje otworzyliśmy trunek i zaczęliśmy delektować się napojem. – Cóż, najwyżej nie pójdę jutro na zajęcia. A ty co? Już ci się humor poprawił?
- Nie, ale zobaczyłem ciebie, jesteś moim lekarstwem! – Wykrzyknął, o dziwo uśmiechnięty.
- Wiesz, że ci mówiłam – tym razem to on mi przerwał
- Że nie szukasz nikogo do związku. Ja też nie, skoro i tak nie mogę długo wytrzymać w jednym łóżku to po co się truć?
- Nie możesz tak myśleć! Dopiero rozstałeś się z narzeczoną. – Ostatnie słowo mocno zaakcentowałam.
- Będzie kolejna. – Powiedział i przybliżył się do mnie.
- Jesteś nie możliwy! To dlaczego miałeś łzy w oczach? – Spytałam.
- Bo wyrzuciła mnie z domu, a został tam Bobik. Nie pozwoliła mi się po niego wrócić. – Popatrzyłam na niego jak na idiotę i po chwili znowu zrobił się przygnębiony.
- No to ja myślałam, że coś się stało, a tobie o Bobika chodzi. Naprawdę jesteś nienormalny! –  Opuścił głowę i zauważyłam łzę. Przytuliłam go. – Sorry.
- Chill – Nagle się rozchmurzył i świdrował mnie oczami – Wiesz na co ja mam ochotę? – Zgrabnie poruszał brwiami. Kiwnęłam twierdząco głową. Bartman wziął ode mnie butelkę i wraz z swoją odstawił na podłogę. Zaczął mnie całować po szyi bawiąc się moimi palcami. Ściągnął moją bluzkę i rozpoczął wędrówkę po moim brzuchu i dekolcie. Oderwałam go od siebie i zdjęłam jego bluzę. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam namiętnie go całować. Schodziłam coraz bardziej w dół. Badałam językiem jego idealnie wyrzeźbioną klatę, co chwilę lekko przygryzając mu sutki. On tylko co chwilę pomrukiwał. Nagle on mnie podniósł i położył delikatnie na łóżku. Zdjął moje spodnie i błądził językiem po moim podbrzuszu. Następnie złapał zębami za zapięcie od stanika i rozpiął go. Zostałam w samych majtkach, które niebawem zostały rzucone na podłogę. Zbyszek szybko pozbawił się reszty swoich ubrań. Po chwili nasze ciała złączyły się w jedność, to co Zibi wyprawiał to było coś. Za każdym razem jestem pod wrażeniem jego ,, umiejętności ‘’. Co chwila wybuchałam głośnym i wyraźnym jękiem. Doszliśmy prawie w tym samym momencie.
- Jesteś zajebisty. Wiesz o tym?
- Nie od dziś słonko. – Wstałam i założyłam jego koszulkę, nie było sensu siedzieć w łóżku. Przecież była 18.
- Chcesz coś do jedzenia?
- No możesz mi coś zrobić. – Popatrzył na mnie chwilę i powiedział. – Ale ty seksownie wyglądasz!
Wyszłam z pokoju i wzięłam się za robienia ‘’czegoś do jedzenia’’. Na pewno nie będę mu gotowała nie wiadomo czego. Wyjęłam z szuflady ulotkę pizzerii i wykręciłam numer.
- Halo.
------------
- Dzień dobry. Mogłabym zamówić dużą pizze z serem, pieczarkami i szynką?
-------------------
- Tak z sosami.
--------------------------------------------
- Osiedle leśne 10D/41.
------------------
- Do widzenia. – Wstawiłam wodę na herbatę i usiadłam na blacie. Wzięłam mojego Galaxy i napisałam do Marceli, żeby nic nie kupowała, bo mamy pizze na kolacje. Usłyszałam dzwonek do drzwi. – Hmm, już przywieźli? – Spytałam sama siebie i otworzyłam drzwi. Stał w nich Paul.

Marcela:
Zaparkowałam przed ową kawiarnią. Cały budynek był kopułą ze szkła. Wyglądało to świetnie, przypominało wielką bańkę mydlaną. Środek był cały biały, łącznie ze stołami, fotelami i barem. Nawet kelnerki były ubrane na biało i twarze również pomalowane na ten kolor. Tylko napoje i wypieki były innego koloru. Całokształt zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
- Podoba się? – Spytał Fabio.
- Jakby ciebie tu nie było, byłoby o wiele ładniej.
- Właśnie dlatego zabrałem tu ciebie. Równoważymy się. – Bez słowa poszłam do stolika przy ,,oknie’’ i usiadłam na kanapie. Fabian oczywiście usiadł obok mnie, tak, że nasze ciała dotykały się. Położył rękę na oparciu kanapy i powiedział. – Co zamawiamy kotku?
- Nie mów do mnie ,,kotku’’. – Zdenerwowałam się i zrzuciłam jego rękę.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka?
- Taka nieprzyjemna.
- Bo nie potrzebuje faceta do związku, a widzę, że do tego dążysz.
- To do czego?
- Na to pytanie powinieneś sam sobie odpowiedzieć. – Fabian lekko się uśmiechnął, objął mnie ramieniem, a drugą ręką lekko uchylił moją koszulkę, żeby mieć wgląd w mój biust. - Jesteś pojebany. – Powiedziałam i…
____________________________________________________________________________________ Hej, hej, hej! Rozdział dziwny, znowu. Naprawdę staram się pisać dobrze i z sensem, ale niestety nie udaje mi się to. Mam ochotę usunąć to opowiadanie, ale tego nie zrobię, bo pomysł jest zbyt fajny żeby ktoś mi go ukradł xD Już niedługo kończy mi się wolne.
matury podstawowe kończą się = barak wolnego = rzadko dodawane rozdziały
W niedzielę mam komunie mojej siostry i moja dieta pójdzie w pizdu.
Pozdrawiam,
Donieek!

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 3


Marcela:
Nie wiem kto to jest, boje się odwrócić. Dobrze, że jest tu dużo ludzi to na pewno mnie nie zabije. Wyjęłam ukradkiem paralizator z torebki i powoli się odwróciłam. Lekko się wzdrygnęłam i powiedziałam:
- To znowu ty.
- A czego się spodziewałaś? Myślałaś, że tak łatwo odpuszczę?
- Przede wszystkim na takiego wyglądasz – lekko się zdziwił – Poza tym muszę już iść, spóźnię się na zajęcia.
Uspokoiło mnie, że to był Fabian. Denerwował mnie, ale przynajmniej miałam pewność, że nic mi nie zrobi. Chyba…  Weszłam szybko po schodach na pierwsze piętro, do rozpoczęcia wykładu pozostała minuta. Szybko usiadłam na miejscu obok Krzyśka, mojego kolegi z grupy i wyjęłam wszystkie potrzebne mi notatki i zeszyty. Wykład nie był zbyt ciekawy więc zaczęłam grać z Krzysiem w ,,Kółko i krzyżyk’’. Za każdym razem wygrywał Krzysztof, musiał  mieć jakąś taktykę.
Nareszcie koniec, teraz zajęcia z rysunku, które bardzo lubiłam. Wyjęłam bloki techniczne i ołówki. Wykładowca zaczął na tłumaczyć tajniki rysunku w architekturze krajobrazu. Niestety to nie jest takie łatwe jak się wydaje. Te zajęcia minęły mi wyjątkowo szybko.
Wyszłam z sali i udałam się do uniwersyteckiej kawiarni. Kupiłam sobie kawę i zapaliłam papierosa. Lubiłam ten zestaw, wiem, że fajki są bardzo niezdrowe, ale to one mnie tak naprawdę napędzają. Podeszłam do Kaśki i spytałam:
- Robiłaś może dzisiaj notatki na pierwszym wykładzie?
- Oczywiście, jak zawsze!- nie wiem jak ona to robi, że słucha wykładowcy i nie zasypia.
- A mogłabym sobie je skserować?
- Jasne! Chodźmy!- dobrze, że mieliśmy na uczelni xero, płatne, ale zawsze coś. Szybko poszłyśmy i zrobiłyśmy to co miałyśmy.
- Dziękuje ci bardzo, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła!
- Nie ma sprawy, przynajmniej komuś się przydam.
- Oj, nie mów tak.
- Ja już muszę lecieć. Paa!- pożegnała się ze mną i poszła. Ona jest ostatnio jakaś dziwna, czuje, że coś nie tak u niej. Usiadłam ponownie w kawiarni i zaczęłam studiować notatki Kasi. Czułam, że ktoś się mi przygląda, zignorowałam to. Wsadziłam notatki do mojej wielkiej torby i wyszłam z budynku.
Nagle stanęłam jak wryta, Fabian stał przy moim Mini i bez żadnego skrępowania wpatrywał się we mnie. Lekko się cofnęłam i stwierdziłam, że nie ma się co bać i stanowczym krokiem poszłam do mojego samochodu.
- Hmm, co tak długo?- spytał drapiąc się po brodzie.
- Co ty tu robisz?- nie odpowiedziałam na jego pytanie.
- To ja zadałem pierwszy pytanie.
- A co mnie to obchodzi?! – odpowiedziałam nieco zirytowana.
- Przyszedłem, bo mnie intrygujesz i mam ochotę cię bliżej poznać.
- Ale ja ciebie nie – Otworzyłam drzwi od auta, miałam już ruszać, kiedy spostrzegłam, że Fabian siedzi na miejscu dla pasażera.
- Czy ty nie rozumiesz po ludzku?
- Kochanie, nie spinaj się. Chodźmy na kawę i będziesz miała dzisiaj ode mnie spokój.
-Nie! Wyjdź!
- Nie mam takiego zamiaru. Idziemy na kawę i koniec.
- Dobrze.- Zgodziłam się nie chętnie i spytałam- To gdzie jedziemy?
- Daj kluczyki to ja Cię zaprowadzę.
- Chyba sobie ze mnie żarty robisz, jeszcze mnie gdzieś wywieziesz.
- No dobrze.- Włączył jakąś mapkę na swoim Iphone i dał mi go.
- Dobra, to jedziemy!- Krzyknęłam bez większego entuzjazmu i zapaliłam moje maleństwo. – Dobra trzymaj to, już pamiętam drogę. – Oddałam Fabianowi telefon
- Na pewno?
- Tak. Jeszcze jedno, skąd masz mój numer?
- Nieważne. – Zatrzymałam samochód.
- Gadaj!
- No od Zibiego!
- Kurwa zajebie go!
- A ty skąd wiedziałaś, że to mój numer?
- A kto inny mógł mnie napastować?
- Nie kłam!- Wykrzyknął i zaczął się śmiać.
- Od Bartmana, czułam, że to ty.
- Możemy już jechać? – Spytał nie kryjąc zniecierpliwienia
- No już jadę. – Jak powiedziałam tak zrobiłam.- Tak naprawdę dlaczego to robisz?
- Ale co? Staram się o ciebie?
- Tak.
- Bo mi się podobasz. – Powiedział to rumieniąc się, tak samo jak ja chwilę później.
Laura:
Marcela wyszła, a  ja zostałam sama. Zostało mi półtorej godziny do wykładów, więc postanowiłam ogarnąć w mieszkaniu. Włączyłam muzykę na głośniki , akurat zaczęło lecieć Lonely Day SOADu. Moja ulubiona piosenka, mój ulubiony zespół. Żyć nie umierać! Jak to miałam w zwyczaju zaczęłam śpiewać, słowa znałam doskonale. Podczas gimnazjum uczyłam się ich na pamięć w czasie lekcji. Muzyka i siatkówka podtrzymywały mnie na duchu. Tak, kiedyś grałam, nawet byłam w reprezentacji Polski kadetek. Niestety musiałam zakończyć moją dobrze zapowiadającą się karierę. Bardzo poważna kontuzja to najgorsze co może się zdarzyć w życiu młodego sportowca. Miałam trzy operacje kolana, żadna nie pomogła. Chociaż gdyby nie one teraz nie miałabym nogi. Usiadłam na kanapie i rozpłakałam się. Jak za każdym razem kiedy o tym myślałam. Ktoś zadzwonił do drzwi, wstałam zapłakana i otworzyłam drzwi. Był to Paul, tylko co on tu robił?
- Co ty tu robisz? – zapytałam powoli uspokajając oddech.
- Twoją muzykę słychać w całym bloku, wiesz o tym?
- Przepraszam już wyłączam.- Wyjęłam pilocik od wieży i wyłączyłam ją. Paul cały czas stał w drzwiach.
- Coś jeszcze? - Spytałam starając się byś miła.
- Płakałaś? Dlaczego? – Zapytał udając zmartwionego, a może był?
- Tak bez powodu. – skłamałam – Wiesz, kobiety tak czasem mają. – powiedziałam i ponownie się rozpłakałam.
- No nie wiem czy tak bez powodu, chodź. – Przysunął się do mnie i przytulił.
- Ubrudzę ci koszulkę.
- O to się nie martw. Mogę wejść.
- Chodź. – zaprosiłam go do środka. – Kawy, herbaty?
- Nie dziękuję – grzecznie podziękował i usiadł na kanapie- Podejdź do mnie. – przysiadłam się obok niego. – O co chodzi? Mnie nie okłamiesz, że to bez powodu płaczesz.
- No, bo chodzi o to, że… - nie dokończyłam i znowu się rozpłakałam.
- Nie płacz słońce. – Powiedział troskliwie i przytulił mnie. – Ciii- próbował mnie uspokoić. Jak na zawołanie przestałam płakać i z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek.
- O kurwa, mam zajęcia za pół godziny, muszę się jeszcze pomalować. Jeśli chcesz możesz mnie odprowadzić, a ja opowiem ci dlaczego płaczę.
- Chętnie!- odpowiedział z entuzjazmem.
- Daj mi pięć minut.- Szybko poleciałam do łazienki i zmyłam resztki rannego makijażu. Zrobiłam go od nowa w ekspresowym tempie. Jeszcze raz lekko wyprostowałam włosy i wybiegłam z łazienki
-Gotowa!
- Pięknie wyglądasz. – skomentował mnie Paul, a ja mocno się zarumieniłam. Opuściła twarz w dół żeby tego nie zauważył.
- I teraz drugi problem, jakie buty założyć?
- Idź po torbę, a ja ci jakieś wybiorę- nie musiał długo ich szukać, przecież leżały porozrzucane na korytarzu. Spakowałam torbę i założyłam ją na ramie. – Trzymaj! – Paul podał moje bordowe conversy.
- Ty to masz gust! – Wykrzyknęłam.- To przecież moje ulubione buty! - Wyszliśmy z mieszkania i udaliśmy się do windy.
- No to powiesz mi o co chodzi?- Pokiwałam twierdząco głową i opowiedziałam mu całą. Oczywiście nie obyło się bez paru łez z mojej strony, na szczęście Paul uspokajał mnie. Spojrzałam kontem oka na jego twarz i zauważyłam 2 łezki na jego policzku. Wzruszyło mnie to, ale musiałam się ogarnąć, bo byliśmy w centrum gdzie było pełno ludzi. Lotman dyskretnie wytarł łzy i powiedział:
- Współczuje, ale nie martw się. Na pewno kiedyś w jakiś sposób Bóg ci to zrekompensuje.
- Jestem ateistką.
- Chyba, że tak. – Uśmiechnął się lekko.  Wyciągnął papierosa i spytał  – Pozwolisz?
- Jasne! Ja też palę, ale nie sądziłam, że sportowcy tak. – wyjęłam mojego czekoladowego LMa
- Teoretycznie nie powinienem, ale nie potrafię tego rzucić. – Popatrzył chwilę na mnie i podpalił mojego papierosa. – Kiedy zaczęłaś?
- Po drugiej operacji. – Już miałam wybuchnąć płaczem, ale Loti natychmiast mnie przytulił.
- Przepraszam. – Wyszeptał.
- Nic się nie stało, niestety już jesteśmy.
- Do zobaczenia dzisiaj!- Cmoknęłam go w policzek i weszłam do budynku. – Masz już więcej nie płakać!- usłyszałam jeszcze krzyk Paula i weszłam na górę.
Kiedy otworzyłam drzwi sali okazało się, że wykłady już się rozpoczęły.
- Przepraszam bardzo za spóźnienie. – Powiedziałam patrząc  z udawaną skruchą na wykładowcę.
- Nic się nie stało, dopiero zaczynamy.- Odpowiedział miło a ja poszła do ostatniego stolika. Usiadłam obok Przemka. Przyjaźniłam się z nim, jest jedyną osobą z którą rozumiem się w mojej grupie. Usadowiłam się na krześle od okna  i obserwowałam plac przed uniwersytetem. Dostrzegłam tam Zbyszka siedzącego na ławce, wydawał się bardzo smutny. Skończyłam patrzeć za okno i skupiłam się na wykładzie, który był o dziwo bardzo ciekawy. Co niestety jest rzadkością. Następne były zajęcia z historii o starożytnych kodeksach prawnych, których bardzo nie lubiłam. Zaczęłam rysować coś razem z Przemkiem na tyle zeszytu. Wykład się ciągnął w nieskończoność, na szczęście Przemo umilał mi ten czas. Wybiła 14:00 co oznaczało koniec nudy. Prędko wyszłam z sali, a następnie budynku. Rozejrzałam się i zauważyłam nadal siedzącego Zbyszka na ławce. Podeszłam do niego.
-Hej! Co ty tu robisz?- odwrócił się w moją stronę, a ja zobaczyłam czerwony ślad na jego policzku i zapłakane oczy. Musiało stać się coś bardzo poważnego, bo nigdy nie widziałam Zbigniewa w takim stanie, a znamy się bardzo długo.

__________________________________________________________________________________ Witam! Nie wiem czy tylko mi się tak wydaje czy Wam też, że rozdziały są bardzo nudne. Dawno nie było nic śmiesznego, dawno nie było seksu. No cóż, będzie trzeba to poprawić!
Pozdrawiam,
Donieek!