środa, 31 lipca 2013

Rozdział 14

Marcela:
Dadze chyba się pomysł spodobał, poza tym Janek. Ona ma podobny charakter do naszych i raczej go sobie nie odpuści. My na pewno w tym jej przeszkadzać nie będziemy. Zawsze miałyśmy dobry kontakt i traktujemy ją na równi.
- Dziewczyny! Chodźcie, obiad już jest! – Zawołała mama laury. Lubiłam tą kobietę, traktowałam ja jak własną matkę i często jej się zwierzałam.
- To co? Idziemy? – Powiedziała uradowana Dagmara, chyba wiem dlaczego. Zeszłyśmy wszystkie na dół, gdzie czekał na nas tata dziewczyn.
- Dzień dobry panie Januszu! – Powiedziałam, osobom nieznajomym wydawał się bardzo poważnym człowiekiem, ponieważ jest bardzo dobrze wykształcony, zna parę języków, studiował Astronomie na jakiejś amerykańskiej uczelni. Generalnie, człowiek komik, żartuje non stop.
- To ja już taki stary jestem, że mi dzień dobry mówicie? – No właśnie. – Cześć dzieci. – I ucałował nas wszystkie.
- To co, obiad? – Powiedziała Laura. – Bo ja umieram z głodu.
- Ja też! – Krzyknęła Daga.
Wszyscy poszliśmy do jadalni, duży rozłożony stół, wszystko po udekorowane. Każdy usiadł przy stole, za niedługo pewnie się zacznie wypytywanie.
- Coś widzę, że schudłyście ostatnio. Aż za bardzo. – Powiedziała Pani Eliza.
- Niee, zdaje ci się mamo.
- Wy to tak od dzieciństwa… - Marudzi pan Janusz. – Jak byście były pulchniejsze to   i kobiece wdzięki też większe. – Nie mogę z tego gościa.
- Myślę, że nie mamy na co narzekać. – Każdy z nas nalał sobie pomidorowej.
- Wy już wakacje macie? – Podstępnie zaczęła temat Daga, co wcześniej ustaliłyśmy.
- Tak od niedawna. – Powiedziała Laura i lekko się uśmiechnęła.
-  A na jakieś wczasy się wybieracie?
- Plany są, ale wiesz, że nie pracujemy i na takie rzeczy nie mamy funduszy. – Powiedziała z miną niewiniątka Laura.

Laura:
- Przecież wiesz, że my na takie coś ci damy. Gdzie chciałybyście jechać?
- Andrzej nam zaproponował wyjazd na Ibizę, znajomy jego kolegi wypożyczy nam dom, my tylko płacimy za prąd, wodę i bilety lotnicze.
- Hmm, bardzo fajna okazja. Widzę, że jeszcze chcesz coś powiedzieć. – Mama, jak zawsze niezawodna.
- Bo tak myślałyśmy z Marcelą, czy nie mogłybyśmy zabrać Dagmary. Wszystko zależy od was. Jest przecież już prawie dorosła i przede wszystkim odpowiedzialna.
- Dlaczego mielibyśmy jej nie pozwolić? – Powiedział tata do mamy. – Ja jestem za. – Daga już się cieszyła.
- Ja też, niech dziecko trochę świata zobaczy! – Siostra już skakała z radości.
- Jej, dziękuję!
- A kiedy macie zamiar wyjechać?
- Jeszcze nie wiemy mamy zadzwonić do Andrzeja dziś wieczorem. – Udzieliła się 
Marcela.
I przy stole siedzieliśmy tak dobre dwie godziny i jedliśmy mamusine przysmaki. Wizyty w rodzinnym domu są trochę dla męczące, ale trzeba to zaliczyć czasem. Na szczęście to był już koniec i teraz pojedziemy do rodziców Marceli, gdzie udzielać się bardzo nie będę musiała. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i wyruszyłyśmy w drogę.

Marcela:
Jesteśmy już na półmetku naszej wycieczki. Męki Laury się skończyły, teraz czas na moje. Na szczęście to tylko podwieczorek, czyli półtorej godziny i do domciu.
Zaparkowałyśmy pod bramą, moja rodzicielka wraz z tatą czekała już przed drzwiami. Mam nadzieje, że długo się nie naczekali.
Mama, Ewa, jak zawsze uśmiechnięta, bardzo młodo wygląda jak na swój wiek. Zawsze była dla mnie kobietą idealną, zadbaną. Tata, Arek, równie porządny jak mama. Zawsze umiał się dobrze ubrać, co u mężczyzn jest rzadkie. Ma fioła na punkcie butów, tak samo jak ja. Chyba charakter też odziedziczyłam po nim, niektóre cechy muszą się jeszcze ujawnić.
- Dzień dobry! – Wykrzyknęła Laura otwierając furtkę.
- Dzień dobry dziewczynki. – Powiedział ucieszony ojciec. Rodzice ukochali nas,        a następnie wszyscy weszliśmy do domu.
- Chcecie coś do picia? – Spytała mama.
- Chętnie napiłybyśmy się twojej przepysznej kawy. – Powiedziałam zachwalając matkę.
- Już robię.
Usiedliśmy w wielkim salonie na skórzanych kanapach. Telewizor jak zawsze był włączony na Tvn. Na ławie mama położyła porcję kawy dla każdego, oraz talerz     z szarlotką domowej roboty.
- To jak żyjecie, wybieracie się na jakiś wypoczynek? – Spytał ojciec, jak dobrze, to szybciej wyjdziemy.
- Chciałabym pojechać, nawet coś tam jest ustalone już, ale wszystko zależy od funduszy. – Hehe.
- Wiesz, że z tym to nie problem, jutro przelejemy ci na konto. Gdzie się wybieracie.
- Znajomy wypożyczył domek na Ibizie od swojego kolegi. – Coś tak dziwnie to powiedziałam.
- Ile płacicie? – Spytał tata.
- 60 euro za domek i za bilet lotniczy. To wszystko.
- To dosyć mało. – Odpowiedzieli niemal jednocześnie. Wizyta przebiegła podobnie jak ta w domu Laury. Co prawda nieco szybciej, ale ciągnęła się niesamowicie.

Laura:
To lecimy na Rzeszów, jesteśmy już w drodze. Tym razem za kierownice usiadła Marcelina. Dobrze wszystko wyszło, rodzice mają nam przelać kasę na konto, jest dobrze, a nawet lepiej!
- To jak dzwonimy do Wronki? – Spytałam.
- Może jak już będziemy w domu, jestem taka pełna, że ledwo myślę.
- Haha, niestety tak wizyty u rodziców przebiegają, hehe.
- W sumie to się musimy z całą ekipą spotkać, ostatnio widzieliśmy się na parapetówce u Andrzeja.
- To właśnie i trzeba też wszystko ogarnąć.

Droga minęła nam szybko, po 2 godzinkach byliśmy już w naszym mieszkaniu.

_________________________________________________________________ ________________________________________________________________  
Witam!
Jest już czternastka, trochę nudna, ale musimy przez to przejść by iść dalej. w bochaterach pojawiła się już Dagmara, również Janek, Karol, Andrzej i Kuba. 
W niedziele wyjeżdżam do Warszawy, może ktoś chce się ze mną wybrać na trening Politechniki?? :))
To tyle z mojej strony :D Pozdrawiam, Donieek!

Czytam = Komętuję!

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 13

Marcela:
Właśnie wstałam, przydałoby się zwlec z tego łóżka, bo mało czasu zostało. Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do Laury.
- Laura, wstawaj. – Powiedziałam lekko potrząsając jej ramieniem.
- Jeszcze chwilkę, proszę.
- Nie mamy czasu, dzisiaj do rodziców jedziemy, pamiętasz?
-Fuck! Zapomniałam. – Popatrzyłam na nią z politowaniem.
- Dobra, budź się. Ja idę zrobić śniadanie. – I wyszłam.
Otworzyłam lodówkę i kompletnie nie wiedziałam co zrobić do jedzenia. Postawiłam na jajecznicę z pomidorami. Usmażenie nie zajęło mi zbyt dużo czasu, więc zrobiłam jeszcze kawę. Chapnęłam trochę, zostawiłam porcję dla Laury i poszłam pod prysznic.
Jadę do rodziców także muszę ubrać w miarę grzecznie i najlepiej nie malować. Założyłam czarne obcisłe rurki i białą koszulę bez rękawów. Na twarz nałożyłam sam podkład i tusz. Włosy rozpuściłam i wyprostowałam jak zawsze.
Wyszłam z łazienki po około godzinie, Laura była już najedzona, czyli zadowolona.
- Łazienka wolna. – Powiedziałam i wyszłam z Julką na szybki spacer, właściwie tylko przed blok żeby mogła załatwić potrzeby.

Laura:
Zimny prysznic jest jak zbawienie! Uwielbiam jak lodowata woda aż mrozi moje ciało. Niestety, wszystko co przyjemne szybko się kończy. Nie wzięłam ze sobą ubrania więc musiałam wyjść po nie z łazienki. Nie owijałam się ręcznikiem, bo przecież Marceli się nie wstydzę.
Niestety było to błędem, na kanapie w naszym salonie siedział Lotman. Szybko pobiegłam do swojego pokoju, ale chyba jednak zostałam zauważona. Nie wiedziałam co zrobić z tą sytuacjom, więc jak zawsze to zignorowałam. Kompletnie nie wiedziała w co się ubrać, nie mogło być zbyt wyzywająco, a grzecznych ubrań to raczej nie mam. Założyłam bordową koszulkę na ramiączka i wcisnęłam czarną obcisłą spódniczkę do połowy ud. Mama mi ją sprawiła na imieniny, także bez ryzyka. Pofalowałam lekko włosy i delikatnie się umalowałam.
Bałam się wyjść z pokoju, ale chyba kiedyś musiałam. Przywdziałam sztuczny uśmiech na buźkę i delikatnie otworzyłam drzwi. Paula w salonie nie była, siedziała sama Marcela.
- Czy mi się zdawało, czy był tu Lotman? – Spytałam. Marcela spojrzała na mnie tłumiąc śmiech.
- Lotman jest w kuchni! – Wykrzyknął… Paul?! Pacnęłam się w głowę, a moja przyjaciółka nie wytrzymała i wybuchała śmiechem.
- Ale ty jesteś głupia. – Powiedziała.
- Nie głupsza od ciebie. – Pokazałam jej języka. – Paul, przepraszam cię, ale musimy już jechać.
- Ładnie wyglądasz, chociaż bez tych ubrań było lepiej. – Uśmiechnął się uwodzicielsko, a ja spaliłam buraka. – Jasne, ja już idę. – Przeszedł obok mnie i musnął moją dłoń. Usłyszałam jak zamyka drzwi.
- Po co on tu przyszedł?
- Spotkałam go jak byłam z Julką, wpadł na kawę. Nie denerwuj się.
- Dobra tam.
- Trochę za krótka ta spódniczka na wyjazd do rodziców. – Powiedziała Marcela.
- Od mamy ją dostałam. – Uśmiechnęłam się.
- Chyba, że tak. Jedziemy moim samochodem czy twoim?
- Obojętne, moim możemy. – Wzięłam kluczyki do mojego Volvo i ruszyłyśmy w drogę.

Marcela:
Byliśmy już prawie na miejscu kiedy Laurze zadzwonił telefon.
- Odbierzesz? – Poprosiła. – Najlepiej włącz na głośnik.
- Okej. – Zrobiłam to o co prosiła. – Halo.
- Siemanko! – Wykrzyknął jakiś męski głos w słuchawce.
- Cześć Endrju! – Dzwonił Wronka, chodziliśmy do tej samej szkoły i się dalej przyjaźnimy.
- Dziewczynki moje kochane, co powiedzie na jakieś wspólne wakacje? Karol zarezerwował dom na Ibizie i szukamy kogoś kto by z nami poleciał.
- Mówiąc szczerze to to jest bardzo dobry pomysł. Właśnie jedziemy do rodziców w tej kwestii. – Powiedziałam ze śmiechem. – A kto ma jechać?
- Nie martwcie się, dobre dupeczki będą.
- Ten to jak zawsze. – Powiedziała Laura. – Powiedz, bo nie pojedziemy.
- No dobrze. – Powiedział zrezygnowany. – Wiadomo, że ja, Kłosik z Olą, Biku z tą swoją laseczką i mój zastępca z Delecty.
- Czyli? – Spytałam dokładniej.
- No Janek Nowakowski. Hmm… Laura, weź swoją siostrę żeby nam się nie nudził młody. Hehe.
- My jesteśmy na tak, ale nie wiem czy rodzice mi Dagę puszczą.
- Nie no, możemy ją wziąć, przecież ma już 17 lat. – Przekonywałam Laurę. – A jak koszty?
- Płacicie tylko za lot, za domek buźkami płacicie.
- Oj Wronka! Ile za głowę?
- Przeliczałem to jeśli Dagmara by jechała to 60 euro za jednego, jeśli nie to 80 euro.
- Co tak tanio?
- Bo to są jacyś znajomi Bika i tylko za prąd i wodę płacimy, a tam ceny stałe.
- My jesteśmy za, tylko jak kasę zdobędziemy. Wieczorem do ciebie zadzwonimy i się z ekipą na jakieś spotkanie umówić. – Powiedziała Laura.
- To na razie piękne!
- Paa. – Odpowiedziałyśmy niemal równocześnie.
- Awwww, ale zajebioza. – Cieszyłam się niesamowicie. – Wiesz jakie tam są dupeczki???
- Wyobrażam sobie, mam tylko nadzieje, że fundusze dostaniemy. Miło, że Andrzej o nas pomyślał.
- On zawsze o nas myśli, pamiętasz jak nas zawsze bronił itd.?
-Haha pamiętam. Albo jak z nim i z Karolem pierwszy raz paliliśmy w Lidlowskiej toalecie. – Powiedziała, aż mi się normalnie łezka w oku zakręciła.
- Tak wracając, to kojarzysz tego Janka?
- To ten co w juniorach grał niedawno, oglądałyśmy transmisje przecież.
- Nie wiem. Mniejsza o to, do kogo najpierw miałyśmy jechać?
- Do moich, Dagę musimy na stronę porwać i spytać czy w ogóle chce.
- Na pewno będzie chcieć. – Powiedziałam i wyszłyśmy z auta.
- Jak ja bym chciała żeby Andrzej grał w Rzeszowie, tak cholernie za nim tęsknie. – Zadzwoniłyśmy do drzwi domu rodzinnego Laury.
- Wiesz, że ja też bym chciała. – I drzwi otworzyła prawie pięćdziesięcioletnia kobieta.
- To wy do rodzinnego domu pukacie? Dziewczynki! – Mimo, że z Laurą rodzeństwem nie byłyśmy to nasze matki traktowały nas jak córki. – Niech ja was przytulę. – Zrobiła to co powiedziała. – Wejdźcie.
Weszłyśmy do wielkiego piętrowego domu.
- Mamo? Gdzie Dagmara? – Pierwsze co to spytałam o siostrę.
- U siebie, idźcie do niej, a ja zupę podgrzeję. Tata też niedługo będzie.

Laura:
Idziemy do jej pokoju, nigdy nie lubiłam tych dębowych schodów. Często z nich spadałam, weszłyśmy do pierwszego pokoju od lewej. Na łóżku leżała ciemnowłosa dziewczyna i słuchała muzyki, była to Daga.
 Gust i figurę odziedziczyła na szczęście po mnie. Tylko, ze była sporo wyższa, ponad 180 cm wzrostu to nawet dobry wzrost jak dla siatkarki, tym bardziej, że była bardzo skoczna. Trzymam za nią kciuki, jeszcze zasili kręgi naszej reprezentacji.
Czekałyśmy aż nas zauważy, jednak na to się nie zapowiadało. Marcela wyjęła jej słuchawkę z ucha. Daga się wzdrygnęła.
- Dziewczyny! – Wykrzyknęła przytuliła nas. – Jak tam żyjecie?
- My? Dobrze! Raczej ciebie powinnyśmy spytać. – Powiedziała Marcela.
- Mniejsza o to, nie w tym celu tu przyjechałyśmy. – Uśmiechnęłam się.
- Ooo! Już się cieszę!
-Usiądźmy. – Ocho, Marcela zaczyna swój słowotok. – Chcemy cię wziąć na wakacje, na Ibize. – Moja siostra się zdziwiła.
- Na ile, z kim, za ile, kiedy? – Powiedziała podjarana.
- Na ile i na kiedy to nie wiemy jeszcze. 60 Euro na głowę plus bilet lotniczy.
- A kto będzie? Powiedzcie mi wreszcie!
- My, Wronka, Kłosik z Olą, Biku ze swoją dziewczyną i Janek Nowakowski.
- Jaki Biku? Jaki Janek? WTF?!
- Kuba Bik, libero AZSu, taki nasz kolega. A Janek? Same go nie znamy, jakiś młody siatkarz. Będziesz miała co robić. – I obie z Marcelą charakterystycznie poruszałyśmy brwiami.
- Aaa, Kube to ogarniam, ale tego Nowakowskiego nie.
- To co, jesteś chętna?

- Jeszcze pytacie? Wszystko zależy od rodziców!

____________________________________________________________________
Witam Was! 
Mamy pechową trzynastkę, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Jak myślicie rodzice puszą dziewczyny czy nie? Sama nie wiem jak to ułożę xD Zastanawiam się czy nie wprowadzić punktu widzenia Dagmary, wszystko zależy od Was. 
Nie wiem jak długie będzie to opowiadanie, na pewno dalej niż bliżej końca. 
Wróciłam do Polski i mówiąc szczerze to jest tu cieplej niż na Majorce. Nie dam rady więcej napisać, bo jak dal mnie jest zbyt gorącu. Chcę zimę!
Instagram twitter moje zdjęcia
Pozdrawiam,
Donieek!

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 12

Laura:

Niesamowity dreszcz przechodzący przez twoje ciało. Histeryczne szczekanie psa. Spokojny oddech niespodziewanego przybysza, pozwala określić jego płeć. Wielkie i szorstkie łapska delikatnie zasłaniają twoje oczy, czujesz się niekomfortowo i to bardzo.
- Zgadnij kto to! – Powiedział radosnym głosem mężczyzna.
- Bartman, ogarnij się! Myślę, że o żartach nie powinieneś teraz myśleć! – Odpowiedziałam zdenerwowana. Zbigniew się wzdrygnął, czemu się nie dziwie.
- Przepraszam, chciałem tylko rozładować atmosferę między nami. – Uśmiechnął się niemrawo.
- Chcieć to nie znaczy móc. – Zbyłam go i jak poszłam w stronę mojego bloku.
- Laura! Przecież miałaś dać mi dzisiaj odpowiedź. – Nie powiedziałam nic.
Razem z Julką zaczęłyśmy biec, psina chyba zrozumiała, że zostać tu nie możemy. Ja tylko słyszałam jak Zibi biegł za mną, już nie czułam się przy nim tak pewnie jak zawsze. Na domiar złego zaczął padać deszcz.
- Czy może być jeszcze gorzej?! – Wykrzyknęłam podczas coraz bardziej męczącego mnie biegu. Słyszałam już sapanie Bartmana, nagle złapał mnie w tali i przytulił. Ja jak często ostatnimi czasy zaczęłam płakać.
- Cii, spokojnie. Przecież nic się nie dzieje. – Głaskał mnie delikatnie po włosach.
- Dzieje się i to cały czas. – Wyszeptałam między szlochami i jeszcze mocniej wtuliłam się w Zbyszkową pierś. – Umażę ci koszule. – Powiedziałam i oderwałam się od niego.
- Przestań. – Powiedział spokojnie i ponownie przyciągnął mnie do siebie. – Przepraszam cię za wszystko, nie przemyślałem tego co zrobiłem. Było to chyba spowodowane zazdrościom.
- O Aśkę byłeś zazdrosny? Przecież ty się nawet nie przejmowałeś
Waszym rozstaniem.
- Nie o Asie. – Nie przestawał gładzić moich włosów.
- To o kogo? – Spytałam zaciekawiona.
- O Lotmana. – Powiedział smutny. – Cały czas gadał w szatni o tobie w samych superlatywach.
- Proszę cię, przecież to tylko Lotman.
- Po co my o nim rozmawiamy, przecież to ja ci sprawiłem przykrość…
- Dobra, już daj spokój, rozumiem. – Popatrzył mi głęboko w oczy i przytulił się do mnie. Podniosłam jego głowę i zaczęłam delikatnie go całować, długo nie musiałam czekać na jego reakcje. Delektowałam się chwilą, wiem, że to ostatnie nasze bliskości. Przecież już pojutrze Zbyszek wyjeżdża na zgrupowanie przed Mistrzostwami Europy, a potem odrazy do Rosji. Oderwałam się od niego. – Musisz wyjeżdżać?
- Niestety tak, chodźmy już, bo się od tego deszczu przeziębisz. – Objął mnie w pasie i poszliśmy.


Marcela:

Na szczęście obie z Laurą mamy już wakacje, wypadałoby wybrać się na jakieś wakacje. Nie mam bladego pojęcia gdzie możemy jechać. Muszę z nią porozmawiać na ten temat.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Julka od razu przybiegła do mnie i wskoczyła mi na ręce. Ja tylko słyszałam rozmowę.
- Wejdziesz? – Był to głos Laury.
- Niestety nie mogę, muszę jeszcze wyprać rzeczy do Spały. – A ten, należał do… Zbyszka?!
- Skoro nie mieszkasz już z Asią, ani ze mną to gdzie? – Dopytywała przyjaciółka.
- U Miśka.
- Czekaj, czekaj! Kubiaka?! – Zdziwiłam się tak samo jak Laura.
- Tak, co ty taka zdziwiona?
- Bo… zresztą nie ważne. Skoro nie chcesz wejść, to musimy się pożegnać, bo jestem zmęczona. – I teraz była chwila ciszy. Czuje się jak ojciec wyczekujący powrotu córki z randki. Nawet się nie zorientowałam kiedy zaczęłam ich podsłuchiwać.
- Dobranoc myszko. – Pożegnał się Bartman.
- Paaa. – I w tym momencie poleciałam jak najszybciej do salonu, udawałam, że oglądam telewizję. Weszła Laura. – Siemson! – Szeroko się uśmiechnęła.
- Co ty taka wesoła? – Spytałam udając, że nie wiem o co chodzi.
- Nie, nic. Chyba spacery dobrze na mnie działają.
- Aha, co ty na to, żebyśmy pojechały na jakieś wakacje?
- Całkiem dobry pomysł, ale wiesz, że to się wiąże z wizytą u rodziców?
- Musimy dać, radę. To co jutro jedziemy do naszego kochanego Krakowa?
- Tak po prostu powiemy im, że chcemy kasy na wczasy?
- Sami do tego dojdą.

 Obie od razu zadzwoniliśmy do naszych rodziców, moi z wielką chęcią zaprosili nas na obiad, a Laury na kolacje. Jak dobrze pójdzie to na noc będziemy w Rzeszowie. 

_____________________________________________________________________________________________________________

Witam Was serdecznie! 
Stwierdziłam, że będę wraz z rozdziałami dodawała link z piosenką, na którą w danym czasie mam t. zw ,,fazę''. 
Rozdział jest bardzo krótki, znowu. Dlaczego? Każdemu wydaję się, że w wakacje ma się wiele więcej czasu niż w roku szkolnym. Wyjazdy przelatuję na zmianę z wyjściami ze znajomymi. Nie jestem słynnym ' no lifem' jak większość osób w moim wieku. Pamiętajcie, że też mam życie i mam prawo z niego korzystać :)) 
W poniedziałek już kolejny wyjazd także niestety muszę Was poinformować, że w najbliższym czasie też nie będzie rozdziału. Postaram się coś napisać, ale uroki Majorki raczej mi na to nie pozwolą.
Co myślicie o wybaczeniu Laury Zbyszkowi wszystkiego co zrobił? Sama jestem zdziwiona, że mu wybaczyła ;)

instagram twitter tutaj możecie zobaczyć moje zdjęcia

Pozdrawiam i życzę udanych wakacji,
Donieek :))

PS.: Liczę, że jak wróce to będzie tutaj 6000 wyświetleń, także wysyłajcie bloga znajomym, udostępniajcie na swoich stronach, tablicy i twitterach! Zróbcie mi niespodziankę B)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 11

Laura:

- Ale Paul! Przecież mówiłam ci, że byłam nie świadoma, ja nawet nic nie pamiętam.
- Trzeba było myśleć! – Podniósł głos tak jak nigdy tego nie robił.
- Zresztą nie jesteś moim ojcem żebym ci się ze wszystkiego tłumaczyła. – Nie wiem dlaczego to powiedziałam.
- Myślisz tylko o sobie, a pomyślałaś chociaż przez chwilę o Marcelinie?
- Powiedział ten, co sam żonę zdradzał! – Paul się zdziwił. – Myślisz, że nikt tego nie wie? Ten co interesuje się siatkówką, to i życiem zawodników też, także się nie dziw.
- Nie powinnaś się wtrącać w moje prywatne sprawy!
- Ty tym bardziej, tylko, że ja się nie wtrącam. – Popatrzył na mnie wkurzony i zaparkował pod komendą policji.
- Mam iść z tobą?
- Jak chcesz. – Odpowiedziałam obojętnie i wyszłam z auta, a on poszedł za mną.
Niemiły dwupiętrowy budynek, nic ciekawego. Na pewno nikt nie chciałby w nim zagościć. Lotman mnie wyprzedza, był bardzo zdenerwowany. W sumie nie wiem po co ze mną tu idzie, ale jego wybór. Coraz bardziej działa mi na nerwy. Stoi przy drzwiach i chyba czeka na mnie. O dziwo otwiera mi drzwi.
- Dziękuję. – Podziękowałam, kultura osobista tego wymaga  i weszłam. – Dzień dobry. – Podchodzi do mnie jakiś policjant.
- W czymś pani pomóc? – Spytał.
- Dostałam telefon, przyjechałam po moją przyjaciółkę.
- Imię i nazwisko poproszę.
- Moje czy koleżanki. – Spytałam głupio, na co Lotman parsknął śmiechem.
- Oczywiście, że koleżanki. – Powiedział z uśmiechem.
- Marcelina Mickiewicz.
- Proszę iść za mną. – I poszłam, mężczyzna zaprowadził mnie do obskurnej celi gdzie siedziała znudzona Marcela. Ja na jej widok nie mogłam powstrzymać się od gromkiego śmiechu. Marcelina patrzy na mnie, też wybucha śmiechem, tak samo jak Lotman. Jedynie policjant jest poważny. – To był Pani pierwszy raz, więc nie zapiszemy tego w aktach. -
I śmiejemy się jeszcze głośniej. – Możecie państwo już iść. – I z zadowoleniem wychodzimy z komisariatu.
- Do widzenia. – Powiedzieliśmy wszyscy dusząc się śmiechem.
- Laura?
- Hm?
- Zerwałam w nocy z Fabianem. – Spojrzałam z ,,zadowoleniem’’ na Lotmana.
- Jak to? Ja z dzisiejszej nocy nic nie pamiętam.
- Ja też, przeglądałam moje SMSy i wychodzi na to, że rozstaliśmy się przez SMSa. – Marcela już nie mogła wytrzymać ze śmiechu, endorfiny przepełniały jej umysł.
- Idźmy już. – Powiedział poważnie Paul. Tak też zrobiliśmy, wsiadłam do jego Merca, jednak tym razem do tyłu. Chciałam uniknąć kłótni.
- Ty nie do przodu? – Spytała podejrzliwie przyjaciółka.
- Nie, ty sobie usiądź.

Marcela:

Śmieszna sytuacja, złapali mnie za zakłócanie porządku. Tylko, że ja nawet nie pamiętam co robiłam, mniejsza o to. Ostatnio Laura bardzo dziwnie się zasługuje, muszę z nią pogadać. Lotman też był jakiś dziwny, chyba się pokłócili.
- Co wy tacy cisi? – Chciałam rozruszać tych lamusów. Lotman na to włączył radio z którego leciał System of a down. Laura momentalnie się wybudziła i patrzyła z niedowierzaniem na Paula.
- Widzę jak na mnie patrzysz. – Powiedział tajemniczo.
- Nie wiedziałam, że słuchasz Soad’u, tym bardziej, że negatywnie reagowałeś na ich brzmienia w moim mieszkaniu. – Powiedziała.
- Zobacz kieszonkę z tyłu mojego siedzenia. – Laura otworzyła ją, pojawiły jej się łzy w oczach. Zaczęła po kolei wyjmować płyty i chyba z parędziesiąt biletów na ich koncerty. O nie, zaraz mi tu będzie płakać.
- Laura, spokojnie. – Powiedziałam kojąco. – To tylko bilety, uspokój się. – Czuje, że zaraz wpadnie w histerie.
- To tylko bilety?! Marcela! Nie pierdol, ty wiesz jakie to dla mnie ważne było. – I zaczęła płakać, a nie mówiłam?
- Mogę cię do Łodzi zabrać. – Powiedział obojętnie w kierunku Laury. Ona chyba go nie słuchała nawet. Zaparkowaliśmy pod naszym blokiem i wszyscy prędko wyszliśmy z auta.

Laura:

Czułam się okropnie, wiem to jest nienormalne, ale cóż, skora ja taka jestem to i to co robię takie jest. Przynajmniej ta cała impreza uszła na sucho. Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to zmyłam mój rozmazany makijaż. Postanowiłam nie użalać się nad sobą, bo po pierwsze to nie ma sensu, a po drugie to i tak nikt tego nie zrozumie. Zrobiłam ,,tapetę’’ od nowa. Do łazienki weszła Marcela.
- Możemy porozmawiać? – Spytała poważnie.
- Jasne. – Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie. – Co tam?
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje? Ostatnio jesteś jakaś dziwna.
- Nie wszystko jest okej… Może poza jedną rzeczą. Chyba przespałam się z Drzyzgą. – Marcela bardzo się zdziwiła.
- Jak to chyba? – Nie była zdenerwowana, spytała się z troską.
- Obudziłam się w łóżku Fabiana nago, jak go spytałam czy to robiliśmy to powiedział, że tak. Marcela ja cię przepraszam, ja na Maryśce leciałam! – Opowiedziałam z paniką w oczach.
- Spokojnie, dla mnie ten związek nie miał żadnego znaczenia. – Przytuliła mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- A ty, za co na policji wylądowałaś?
- Nie pamiętam. – Jej mina przypominała emotikonę ‘XD’. Zaczęłyśmy się śmiać, a Julia zaczęła szczekać.
-Łoho, chyba ktoś tu chce na dwór! – Zapięłam jej smycz i szybko wyszłam żeby nie załatwiła swoich potrzeb na dywan.

Poszłam do pobliskiego parku. Spacerowałam chyba pół godziny, kiedy miałam już wracać do domu ktoś złapał mnie od tyłu i zasłonił oczy.



___________________________________________________________________ Witam!  Chyba się wypaliłam, to tyle z mojej strony.
Pozdrawiam,
Donieek