środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 10

Laura:
Kleista maź w oczach sprawia, że ledwo mogę je otworzyć. W końcu się udaje, leże w łóżku, nie moim, obok leży jakiś mężczyzna. Nie zwracam na niego uwagi, jedyną rzeczą, której potrzebuje to woda i proszki przeciwbólowe. Ledwo widzę, jakimś cudem odnajduję kuchnie. Biorę dużą butelkę wody i próbuje zredukować suszę w gardle. Bierze mnie wkurw, nic nie działa. Czuję jakbym miała pustynie w buzi. Kopie mocno szafkę, słyszę jakieś dźwięki, które coraz bardziej mnie drażnią. Zaczynam przeszukiwać szafki, licząc, że znajdę jakieś tabletki.
- Co ty tu robisz? – Usłyszałam znajomy głos. – I dlaczego jesteś naga?!
- Ciszej! – Odwracam się i widzę zaspanego Lotmana.
- Możesz mi odpowiedzieć na moje pytanie? – Powiedział głośniej.
- Powiedziałam ciszej! – Jeszcze bardziej się denerwuję. – Nie wiem.
- Nie wiesz jak znalazłaś się w mieszkaniu Fabio?
- Tak, nie wiem. Nic nie pamiętam. – Przetwarzam, przetwarzam. – Jak to w mieszkaniu Fabio?! – Zapomniałam już o kacu.
- To jest dom Fabiana Drzyzgi, ja pomieszkuję u niego. – Otworzyłam oczy z niedowierzenia. – Słyszałem w nocy jakieś jęki, ale nie spodziewałem się tego po tobie…
- Ktoś coś mówił o mnie? – Rozgrywający wszedł do kuchni tak jak go Pan Bóg stworzył. – Umm, w nocy twoje cycki wydawały się mniejsze. – Wskazał palcem na mój biust, zerknęłam na Paula, a on na mnie. Nie wiedziałam co zrobić, tylko jedno pytanie nasuwało mi się na myśl.
- Czy my się przespaliśmy ze sobą? – Zapytałam przerażona.
- Długo i dobrze. – Fabian objął mnie w tali. Próbowałam wyrwać się z uścisku, ale nie dałam rady. – Może kiedyś to powtórzymy? – Zjechał ręką na moje pośladki i zaczął je gładzić. Podobało mi się, nie wiedziałam co zrobić. Przy ścianie zauważyłam flaszkę Wyborowej, wzięłam ją i połknęłam kilka głębszych łyków. Podeszłam chwiejnym krokiem do Fabio i zaczęłam go całować, nie panowałam nad sobą. – To mi się podoba. – Wziął mnie na ręce i zaniósł prawdopodobnie do jego sypialni. Wszędzie widzę zebry, o i jedna żyrafa. Trolololo. – Wiedziałam, że z ciebie fajna laska. - Zaczęłam błądzić językiem po jego wyrzeźbionej klacie. Drzyzga przerzucił mnie na plecy i rozpoczął pieszczenie moich piersi. Bardzo na mnie działał, nie panowałam nad sobą. Usłyszałam dźwięk telefonu, mojego telefonu. – Kotku, nie odbieraj.
- Muszę. – Wstałam i wcisnęłam zieloną słuchawkę. – Halo?
------------------------
- Ale jak to?
----------------------------------------------------------
- Dobrze, już jadę. – Rozłączyłam się.
- Co się stało?
- Marcele zatrzymała policja. – Nagle coś strzeliło mi w głowie. – Ych, Marcela! Kurwa mać! My się w nocy przeruchaliśmy?
- No tak.
- Przecież, ty z nią jesteś. Jak mogłeś?
- Chyba jak ty mogłaś.
- Byłam naćpana, i tak nic nie pamiętam.
- Niech to zostanie między nami i nie będzie problemu.
- Jesteś chujem. – Założyłam moje ubrania i wybiegłam z pokoju. – Paul! – Jestem pijana, nie ma mnie kto zawieść.
- Co tam? – Spytał, był jakiś smutny.
- Marcele zatrzymały psy, pojedziesz ze mną po nią?
- A Fabian nie może?
- Nie słyszałeś? Ja nie byłam w nocy trzeźwa, ani rano. Nie panowałam  nad sobą.
-Dobrze, pojadę z tobą. Daj mi dwie minuty. – Założyłam buty i czekałam na niego zniecierpliwiona. – Chodź. – Wziął kluczyki i wyszliśmy. Nie utrzymywał ze mną kontaktu wzrokowego. Chcieliśmy wejść do windy, ale na podłodze leżała rozwalona Aśka. Mamrotała coś pod nosem.
- Asia! – Krzyknęłam lekko spięta. – Wstawaj!
- Co? - Wybełkotała.
- Idź po Fabiana, weźmie ją do siebie, my nie mamy czasu. – Powiedziałam do Lotmana. Bez słowa poszedł po niego, ten przyszedł i wziął Asie na ręce. Nie wiem jak się zachowywali, nie miałam czasu żeby na to zwrócić uwagę. Wcisnęłam odpowiedni guzik i zjechaliśmy na dół.
- Tutaj. – Lotman wskazał palcem na duży biały amerykański      Mercedes.
- Wow! Piękny. – Wreszcie lekko uśmiechnął się, tak jak ja to lubię. Wsiadłam do pojazdu, wszystko było obite kremową skórą. Z tyłu były wbudowane laptopy i inne bajery. Nie spodziewałam się, że stać go na coś takiego.
- Nie dziw się, auto dostałem od amerykańskiego rządu za osiągnięcia, mnie na coś takiego nie stać. – Tam to jednak pieniądze są.
Coś złapało mnie za serce, żałowałam tego co zrobiłam. Żałowałam tego, że Loti musiał widzieć moje wczorajsze zachowanie i co gorsza słyszeć. Przecież to on działał na mnie, nie Fabian. Popatrzyłam chwile na niego, widziałam jak trzęsą mu się ręce.
- Przepraszam. – Powiedziałam z nieudawaną skruchą.
- Za co niby? – Zdziwił się.
- Za to, że musiałeś to wszystko widzieć. Powiem ci teraz prawdę, wiem, że to nic nie zmienia, ale byłam wtedy naćpana. Nie panowałam nad tym co robię.
- Przecież nie mogę niczego od ciebie wymagać.
- Masz racje, ale coś się między nami jest, wpływasz na mnie w jakiś sposób, pociągasz.

- Gdyby tak było to nie przeleciałabyś mojego przyjaciela.


________________________________________________________________________
Witam! Powracam po długiej przerwie. Rozdział krótki, dlaczego? Każdemu się zdaje, że koniec roku i jest dużo czasu. Niestety nie w moim przypadku, od razu po zakończeniu wyjeżdżam. Czyli pakowanie, zakupy i inne duperele zaprzątają mi główkę. 
Nie mogłam się wziąć za ten rozdział, pisałam go chyba z 2h, a i tak jest krótki. Nie jestem z niego zadowolona, miał wyglądać kompletnie inaczej. Czuję, że właśnie psuje nim całą historie, ale nie chcę Was zaniedbywać. 
Jest to ostatni rozdział do mojego przyjazdu, czyli na 12 lipca postaram się coś nabazgrać.
Zapraszam również instagramask i photoblog.
Pozdrawiam,
Donieek!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wracam!

Mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Na początek ta dobra. Przemyślałam parę spraw i stwierdziłam, że będę dalej pisać. Teraz ta gorsza, niestety jeśli rozdział nie pojawi się do piątku to zobaczycie go dopiero ok. 14 lipca. Wyjeżdżam na obóz i nie będę miała możliwości pisania. To tyle, po prostu chciałam Was poinformować, żebyście mi nie pouciekali :))
To koniec informacji :D
Pozdrawiam,
Donieek :**

sobota, 8 czerwca 2013

ZAWIESZAM

Tak o to nadszedł ten dzień, którego się obawiałam, podjęłam tą decyzje po długich przemyśleniach.
Nie dlatego, że nie mam czasu. Nie dlatego, że nie mam weny. Dlatego, że jest Was coraz mniej, jak widzę, że przy pierwszych rozdziałach było po 200 wyświetleń/13 komentarzy to teraz mam po 30wyświetleń i raptem 2 komentarze. To naprawdę boli, bo ja poświęcam swój czas żeby napisać rozdział, żeby promować bloga, a jest coraz gorzej. Czuję, że nikt tego nie czyta, że opowiadanie Was nie interesuje, że nie umiem pisać.
Nasuwa się jeszcze jedno pytanie: Kiedy wrócę? Wrócę, jak przybędzie czytelniczek, komentarzy. Nie wiem co ja mogę zrobić, bo zrobiłam już wszystko, proszę o udostępnienia itd. Oczekuję od Was, że porozsyłacie linki do mojego bloga, po udostępniacie na swoich fanpagach. CHCE POPROSTU ZOBACZYĆ WIĘCEJ CZYTELNICZEK, A NIE TYLKO CAROLINE, CARMEN, JODŁE I JUDYTĘ.

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 9

Laura:
- Nie chcę cię dalej słuchać. Wyjdź.
- Ale Laura!
- Wyjdź, na pewno nie będziemy razem, na pewno nie wyjadę z tobą do Rosji. Jutro dam ci odpowiedź czy ci w ogóle wybaczę. A teraz wyjdź. – Spuścił głowę w dół, wyszedł ode mnie z auta i wszedł do swojego Audi.
Położył głowę na kierownicy i chyba płakał. Wyjął ze schowka papierosy, które tam kiedyś zostawiłam. Palił jednego za drugim, ja tylko się temu przyglądałam. Patrzyłam jak niszczy sobie karierę tym świństwem. Nie mogłam tak siedzieć, wyszłam z samochodu i wyrwałam mu opakowanie z rąk.
- Wiesz, że nie możesz. – Tym razem nie siedziałam, odpaliłam moje Volvo i ruszyłam do domu.
Zaparkowałam w podziemiach i wyszłam jeszcze na dwór na ławkę. Oczywiście zapaliłam papierosa. Delektowałam się trującym dymem, kiedy na ławkę wskoczył mały piesek. Zaczął, a raczej zaczęła się do mnie przytulać, lizała moje dłonie, machała ogonkiem i piszczała.
- Zgubiłaś się? – Spytałam psa, tak oczywiście mi odpowie. Wzięłam ją na kolana i zaczęłam głaskać. Wyglądała jak mieszanina pinczera i jamnika, jest ciemno-brązowa i ma karmelowe ,,skarpetki’’ i plamki na pyszczku. Rozejrzałam się wokoło, nikogo nie było.
Biorę ją na ręce i wjeżdżam z zakupami windą na górę. Wchodzę do mieszkania i mimowolnie wypuszczam szczeniaczka. Już przy wejściu było czuć zapach obiadu.
- Ale jesteś słodka, kim ty jesteś miśku? – Marcela zawsze piszczy do zwierząt, tak było też tym razem.
- Ona się do mnie zaczęła przytulać i ją wzięłam do nas. Może z nami zostać? No proszę! – Ostatnią sylabę długo przeciągałam.
- To ja cię powinnam o to prosić. – Uśmiechnęła się do mnie. – To co mamy nowego domownika.
- Jak ją nazwiemy?
- Niech będzie Julia! Zgódź się, zgódź się!
- Haha, no dobrze. A ty? Co masz taki dobry humor?
- Powiem ci, ale najpierw usiądź. Najlepiej jeszcze kielicha łyknij. – usiadłam na blacie w kuchni.
- Obejdzie się. Ale teraz mów! – Marcela zrobiła się cała czerwona.
- Spotykam się z Fabianem.
- No tak, od paru dni.
- Tak na serio. – Zrobiłam szerokie oczy.
- Nie wiem co powiedzieć. – Zeszłam na podłogę i przytuliłam się do przyjaciółki. – Cieszę się, nawet bardzo.
- Naprawdę?
- Tak.
- Czuję, że i tak nic z tego nie wyjdzie.
- Nie możesz tak myśleć! Ja widzę, że on jest w tobie zakochany. – Uśmiechnęłam się. – A teraz ide kupić rzeczy dla Julki. Haha, ale to śmiesznie brzmi!
- To idź. – Wzięłam torbę i wyszłam z mieszkania. W windzie był Paul. Muszę zacząć używać schodów. Weszłam bez słowa.
- Cześć. – Za to on się odezwał.
- No hej. – Niech nic nie mówi, niech nic nie mówi.
- Nie obrażaj się na mnie, przepraszam. – Powiedział smutny. – Naprawdę nie sądziłem, że to dla ciebie takie ważne.
- Mam większe problemy, uwierz nie zawracam sobie głowy tobą. – I jak na zawołanie zaczęłam płakać, ostatnio dzieje mi się to za często.
- Laura, co się dzieje?
- Nic, przytul mnie proszę. – Podszedł bliżej i wyciągnął ręce w moją stronę. Mocno wtuliłam się w jego tors. Lotman powoli gładził mnie po plecach.
- Co się stało? Chodzi o Zbyszka?
- Skąd wiesz? – Zapytałam między szlochami.
- Ja wszystko wiem. – Gładził mnie po włosach. – A teraz już nie płacz, proszę. – Nie wiem dlaczego, ale zawsze robię to co on chce, nawet jak tego nie chciałam, tak było i tym razem. Mimowolnie przestałam płakać.
- Musze już iść. – Powiedziałam i wyszłam. Weszłam do sklepu zoologicznego po drugiej stronie ulicy. Jak dobrze, że jest tak blisko.
- Dzień dobry! – powiedziałam radośnie do staruszka przy ladzie.
- Witam, w czym mogę pomóc? – Spytał uprzejmie ekspedient.
- Potrzebuje wszystkiego co potrzebuje mały szczeniak. Nie znam się na tym i nie wiem co dokładnie kupić. – Mimo mojego złego humoru wysiliłam się na szeroki uśmiech.
- Haha dobrze, dobrze. Coś dla panienki skombinujemy. – Dziadek z bardzo pozytywnym wyrazem twarzy wstał z miejsca. Zaczął kolejno przynosić miski, legowisko, karmę, smycz, obroże i parę zabawek. Ja zrobiłam tylko wielkie oczy. – Tyle powinno wystarczyć. Achch, jeszcze identyfikator. – I mężczyzna wyciągnął małe pudełeczko z szuflady. – Na wszelki wypadek jakby się zgubił.
- Bardzo dziękuję. Ile za to wszystko będzie?
- 120 złotych wystarczy. – Zapłaciłam należną kwotę i z dwoma torbami wyszłam ze sklepu.
- Do zobaczenia!
- Do widzenia. – Zatrzymałam się na pasach, z boku stał Fabian.
- Hmm, może pani pomóc? Takie piękne kobiety, nie powinny się przemęczać. – puścił mi oczko i uśmiechnął się.
- Jeśli pan by mógł. – Przecież nie będę tego tachać. Nie czekałam na jego odpowiedź, od razu podałam mu jednorazówki w ręce.
- Fabian jestem. – uwolnił jedną dłoń i podał mi ją.
- Laura. – Starałam się nie zwracać uwagi na to jak przyglądał się moim cyckom.
- Ty mieszkasz chyba w tym bloku co ja. Widzieliśmy się ostatnio w windzie.
- Ano tak, przypominam sobie.- Stanął na chwilę i nakierował moją twarz, tak żeby mógł spojrzeć mi w oczy.
- Masz piękne oczy, a w dodatku tak błyszczą. – Skomplementował mnie, ja odwróciłam wzrok.
- Powinniśmy już iść. – Powiedziałam sucho. Nie odzywałam się do niego do końca drogi. Pożegnałam się tylko, gdy wychodziłam z windy.

Marcela:
Nie dość, że nie byłam dzisiaj na zajęciach, to Julianno przyłapał mnie z Fabianem. Najgorsze jest to, że wyrzucił mnie z grupy. Może się wydawać, że to co powiedział było bez znaczenia. Jednak on zawsze mówi na serio. No cóż, szkoda. Może to lepiej, będę miała więcej czasu.
A co do mojego ,,chodzenia’’ z Drzyzgą to nie biorę tego na poważnie. Każdy mój poważny związek kończył się klęską. Nie wiem też, czy będę mogła opędzić się od niewinnego flirtu z innymi mężczyznami. Czuję, że źle zrobiłam wiążąc się z nim. Niestety już ,,po ptokach’’. Może to będzie wreszcie coś innego?
Julka zaczęła piszczeć, chyba była głodna. Dałam jej kawałek kiełbaski. A co! Do mieszkania weszła Laura, zachowywała się dziwnie, unikała mojego wzroku.
- Co ty taka dziwna jesteś?
- Nie nic. Zobacz ile kupiłam rzeczy, po prostu było mi ciężko. Może dlatego tak. – Ktoś tu mnie okłamuje, rozpakowałam zawartość toreb i ustawiłam wszystko w odpowiednim miejscu.
- Co gotujesz na przyjście Asi?
- Frittate (przepis )
- Haha, co to?
- Taki Włoski omlet. – Kiedy wyjmowałam wódkę z lodówki zabrzmiał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Hej! – W drzwiach stała Asia.
- Cześć, Marcela jestem. – Szczerze się uśmiechnęłam i podałam rękę.
- Asia. – Zrobiła to samo. – Przyszłam z moją znajomą Marysią. – Zaczęłam się rozglądać w koło, ale nikogo nie widziałam. Joanna wyciągnęła z kieszeni trzy skręty.
- Czuję, że będzie się działo! Proszę wejdź.
- O, już jesteś! – Krzyknęła radośnie Marcela i zaczęły się przytulać.

- To co? Pijemy! – Powiedziałam.



________________________________________________________________________ Hej hej hej! Przepraszam, że taki krótki, ale tak musi być. Nie chodzi tutaj nawet o brak weny albo czasu. Po prostu to jest potrzebne żeby rozdział 10 miał odpowiedni sens. Czy chcecie, abym podawała w nawiasach przepisy danych potraw? Pytam, bo talent kulinarny Marceli będzie się tu często pokazywał. 
Brawo Vive, brawo Vive! Oglądałyście mecz? Jak zawsze końcówki są najbardziej stresujące. Jestem niesamowicie dumna z naszych chłopaków.
Wczoraj był dzień dziecka, dostałyście coś fajnego?
Za błędy jak najbardziej przepraszam, jak znajdę chwilkę to je poprawię.
Pozdrawiam,
Donieek