środa, 31 lipca 2013

Rozdział 14

Marcela:
Dadze chyba się pomysł spodobał, poza tym Janek. Ona ma podobny charakter do naszych i raczej go sobie nie odpuści. My na pewno w tym jej przeszkadzać nie będziemy. Zawsze miałyśmy dobry kontakt i traktujemy ją na równi.
- Dziewczyny! Chodźcie, obiad już jest! – Zawołała mama laury. Lubiłam tą kobietę, traktowałam ja jak własną matkę i często jej się zwierzałam.
- To co? Idziemy? – Powiedziała uradowana Dagmara, chyba wiem dlaczego. Zeszłyśmy wszystkie na dół, gdzie czekał na nas tata dziewczyn.
- Dzień dobry panie Januszu! – Powiedziałam, osobom nieznajomym wydawał się bardzo poważnym człowiekiem, ponieważ jest bardzo dobrze wykształcony, zna parę języków, studiował Astronomie na jakiejś amerykańskiej uczelni. Generalnie, człowiek komik, żartuje non stop.
- To ja już taki stary jestem, że mi dzień dobry mówicie? – No właśnie. – Cześć dzieci. – I ucałował nas wszystkie.
- To co, obiad? – Powiedziała Laura. – Bo ja umieram z głodu.
- Ja też! – Krzyknęła Daga.
Wszyscy poszliśmy do jadalni, duży rozłożony stół, wszystko po udekorowane. Każdy usiadł przy stole, za niedługo pewnie się zacznie wypytywanie.
- Coś widzę, że schudłyście ostatnio. Aż za bardzo. – Powiedziała Pani Eliza.
- Niee, zdaje ci się mamo.
- Wy to tak od dzieciństwa… - Marudzi pan Janusz. – Jak byście były pulchniejsze to   i kobiece wdzięki też większe. – Nie mogę z tego gościa.
- Myślę, że nie mamy na co narzekać. – Każdy z nas nalał sobie pomidorowej.
- Wy już wakacje macie? – Podstępnie zaczęła temat Daga, co wcześniej ustaliłyśmy.
- Tak od niedawna. – Powiedziała Laura i lekko się uśmiechnęła.
-  A na jakieś wczasy się wybieracie?
- Plany są, ale wiesz, że nie pracujemy i na takie rzeczy nie mamy funduszy. – Powiedziała z miną niewiniątka Laura.

Laura:
- Przecież wiesz, że my na takie coś ci damy. Gdzie chciałybyście jechać?
- Andrzej nam zaproponował wyjazd na Ibizę, znajomy jego kolegi wypożyczy nam dom, my tylko płacimy za prąd, wodę i bilety lotnicze.
- Hmm, bardzo fajna okazja. Widzę, że jeszcze chcesz coś powiedzieć. – Mama, jak zawsze niezawodna.
- Bo tak myślałyśmy z Marcelą, czy nie mogłybyśmy zabrać Dagmary. Wszystko zależy od was. Jest przecież już prawie dorosła i przede wszystkim odpowiedzialna.
- Dlaczego mielibyśmy jej nie pozwolić? – Powiedział tata do mamy. – Ja jestem za. – Daga już się cieszyła.
- Ja też, niech dziecko trochę świata zobaczy! – Siostra już skakała z radości.
- Jej, dziękuję!
- A kiedy macie zamiar wyjechać?
- Jeszcze nie wiemy mamy zadzwonić do Andrzeja dziś wieczorem. – Udzieliła się 
Marcela.
I przy stole siedzieliśmy tak dobre dwie godziny i jedliśmy mamusine przysmaki. Wizyty w rodzinnym domu są trochę dla męczące, ale trzeba to zaliczyć czasem. Na szczęście to był już koniec i teraz pojedziemy do rodziców Marceli, gdzie udzielać się bardzo nie będę musiała. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i wyruszyłyśmy w drogę.

Marcela:
Jesteśmy już na półmetku naszej wycieczki. Męki Laury się skończyły, teraz czas na moje. Na szczęście to tylko podwieczorek, czyli półtorej godziny i do domciu.
Zaparkowałyśmy pod bramą, moja rodzicielka wraz z tatą czekała już przed drzwiami. Mam nadzieje, że długo się nie naczekali.
Mama, Ewa, jak zawsze uśmiechnięta, bardzo młodo wygląda jak na swój wiek. Zawsze była dla mnie kobietą idealną, zadbaną. Tata, Arek, równie porządny jak mama. Zawsze umiał się dobrze ubrać, co u mężczyzn jest rzadkie. Ma fioła na punkcie butów, tak samo jak ja. Chyba charakter też odziedziczyłam po nim, niektóre cechy muszą się jeszcze ujawnić.
- Dzień dobry! – Wykrzyknęła Laura otwierając furtkę.
- Dzień dobry dziewczynki. – Powiedział ucieszony ojciec. Rodzice ukochali nas,        a następnie wszyscy weszliśmy do domu.
- Chcecie coś do picia? – Spytała mama.
- Chętnie napiłybyśmy się twojej przepysznej kawy. – Powiedziałam zachwalając matkę.
- Już robię.
Usiedliśmy w wielkim salonie na skórzanych kanapach. Telewizor jak zawsze był włączony na Tvn. Na ławie mama położyła porcję kawy dla każdego, oraz talerz     z szarlotką domowej roboty.
- To jak żyjecie, wybieracie się na jakiś wypoczynek? – Spytał ojciec, jak dobrze, to szybciej wyjdziemy.
- Chciałabym pojechać, nawet coś tam jest ustalone już, ale wszystko zależy od funduszy. – Hehe.
- Wiesz, że z tym to nie problem, jutro przelejemy ci na konto. Gdzie się wybieracie.
- Znajomy wypożyczył domek na Ibizie od swojego kolegi. – Coś tak dziwnie to powiedziałam.
- Ile płacicie? – Spytał tata.
- 60 euro za domek i za bilet lotniczy. To wszystko.
- To dosyć mało. – Odpowiedzieli niemal jednocześnie. Wizyta przebiegła podobnie jak ta w domu Laury. Co prawda nieco szybciej, ale ciągnęła się niesamowicie.

Laura:
To lecimy na Rzeszów, jesteśmy już w drodze. Tym razem za kierownice usiadła Marcelina. Dobrze wszystko wyszło, rodzice mają nam przelać kasę na konto, jest dobrze, a nawet lepiej!
- To jak dzwonimy do Wronki? – Spytałam.
- Może jak już będziemy w domu, jestem taka pełna, że ledwo myślę.
- Haha, niestety tak wizyty u rodziców przebiegają, hehe.
- W sumie to się musimy z całą ekipą spotkać, ostatnio widzieliśmy się na parapetówce u Andrzeja.
- To właśnie i trzeba też wszystko ogarnąć.

Droga minęła nam szybko, po 2 godzinkach byliśmy już w naszym mieszkaniu.

_________________________________________________________________ ________________________________________________________________  
Witam!
Jest już czternastka, trochę nudna, ale musimy przez to przejść by iść dalej. w bochaterach pojawiła się już Dagmara, również Janek, Karol, Andrzej i Kuba. 
W niedziele wyjeżdżam do Warszawy, może ktoś chce się ze mną wybrać na trening Politechniki?? :))
To tyle z mojej strony :D Pozdrawiam, Donieek!

Czytam = Komętuję!

3 komentarze:

  1. bardzo dobry. szkoda tylko, ze tak krótki . ;)

    czekam na kolejny . ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. wiedziałam, że się zgodzą!:) poszło nawet szybciej niż się spodziewałam:) także teraz zgoda jest, kasa wkrótce również, teraz czas na ciekawe i mam nadzieję dłuugie rozdziały!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby się nie zgodzili, chyba zaczęłabym się zastanawiać, co te dziewczyny przez wakacje będą robić. Na szczęście mają tak wyrozumiałych rodziców, którzy pieniędzmi nie gardzą. Szczęściary jedne. :D
    Ale że Wronka? *.* Jeeeeeejku, jeszcze lepiej!

    OdpowiedzUsuń