Marcela:
Jak bardzo się cieszę, że jedziemy.
Nie znam jeszcze dwóch osób z naszej ekipy i w sumie trochę się boje. Patrzyłam
w Internecie to ta dziewczyna Kuby wydaje się jakimś plastikiem, mam nadzieję,
że się jakoś dogadamy. A Janek? W czym problem? W tym, że bardzo chętnie bym go
,,przeleciała’’, ale jest za młody.
- Jaka ja jestem głupia… - Powiedziałam sama do siebie.
- Hahaha, wreszcie sama sobie to przyznałaś. – Zaśmiała się
ze mnie Laura.
- Spadaj, lepiej do Wronki zadzwoń.
- Dlaczego ja mam dzwonić? – Spytała.
- Bo ty jesteś ta mądrzejsza. – Zadrwiłam z niej.
- Dzwonimy razem, tak jak w samochodzie. – I się uśmiechnęła.
Laura wykręciła numer do Andrzeja,
oczywiście wcześniej ustawiając na tryb głośnomówiący. Po dosłownie dwóch
sygnałach Endrju odebrał.
- Cześć laseczki, jak tam poszło? – Powiedział z optymizmem.
- Same dobre wiadomości kochany! – Wykrzyknęła Laura.
- Hmm, miło mi to usłyszeć. Czyli mogę myśleć, że jedziecie,
macie dużo kasy i Dagmarę?
- Tak możesz tak myśleć. – Odpowiedziałam ze śmiechem.
- Mamy jeszcze jedno, bardzo ważne pytanie. Kiedy wyjeżdżamy
i na ile, bo jakoś zapomniałeś nam powiedzieć. – Zironizowała Laura.
- Jak to na ile? Na miesiąc! Odpoczynek full wypas, za
tydzień wylatujemy z Warszawki.
- Jak to za tydzień? – Zdziwiłyśmy się obie.
- Przesadziłem, no za dziesięć dni, dokładnie siódmego lipca
myszki. – I zaśmiał się w słuchawce.
- Kurde, to czeba się jakoś spotkać i wszyscy zgadać.
- Wszystko ustalone już, w tę sobotę na działce u Bika.
- To już za dwa dni. Szybko nas poinformowałeś.
- No pacz, no. – Zaśmiał się Andrzej. – Z przybyciem Dagi nie
będzie problemu? Bo ja mogę ją zwinąć z Wawki.
- Kocham cię. – Powiedziała uradowana Laura.
- Wiem, wiem. A i jeszcze ważna sprawa.
- Co tam?
- Śpimy we czwórkę razem w namiocie. – Już widziałam jak się
szczerzy po drugiej stronie słuchawki.
- My i tak spać nie będziemy. – Powiedziałam.
- To o siedemnastej w sobotę na Bikowej działce, namiot ja
biorę materac i wszystkie potrzebne rzeczy też.
- Dziękujemy, ale wiedz, że i tak nie poruchasz. – Tak,
jestem bardzo miła.
- Nie mów hop zanim…
- Oj Wronka, Wronka. Too much pornos.
- Nie potrzebuje, wyobraź sobie. – Powiedział przyjaciel.
- Dobra, kończymy. Jeszcze jedno, tylko ty załatwiasz z
przyjazdem Dagi na działkę. Pa! – Powiedziałam z prędkością wiatru i jak
najszybciej się rozłączyłam.
Wronka, jak Wronka, zawsze sobie tak
żartujemy. Nie będę rozmyślała teraz jak bardzo tęsknie za towarzystwem jego i
Karollo.
Laura:
Te parę dni minęło bardzo szybko.
Lotmana nie widziałam ani razu, może
to nawet lepiej. Ze Zbyszkiem widziałam się wczoraj, niestety było to już
pożegnanie. Dzisiaj rano wyleciał do Kazania, musi przewieźć swoje rzeczy, bo
po Mistrzostwach Europy nie będzie na to czasu. Dobrze, że mieszkanie i
samochód dostał od klubu.
- Co bierzemy do Czewy? – Spytała Marcela.
- Przecież ciuchy już spakowałaś.
- Ale ja nie mówię o tym. Ja miałam na myśli alkohole.
- Whisky na czymś takim pić nie będziemy, cza wódeczkę kupić.
- To czo, wstąpimy po drodze?
- No raczej, hehe. – Powiedziałam.
- Ale Julkę to bierzemy?
- Kurfa, zapomniałam o niej. – Zdenerwowałam się.
- Może Paul się nią zaopiekuje? – Zaproponowała Marcela.
- Hmm, to nie taki zły pomysł. – Powiedziałam. – To ja ją tam
zaniosę z jej rzeczami.
Zapakowałam wszystko co trzeba,
wzięłam Julię na ręce i wyszłam. Wcisnęłam guzik od windy, w której tak dużo
się wydarzyło. Wjechałam na piętro wyżej i zadzwoniłam do mieszkania Lotmana.
Mieszkał dokładnie nad nami. Usłyszałam jakieś odgłosy za drzwiami, za chwile
odtworzył je Fabian.
- Cześć, jednak jesteś chętna? – Powiedział ruszając brwiami.
- Na ciebie? Nie. – Odgryzłam się. – Zawołaj mi Lotmana.
- Nie ma… - Nie dokończył, bo przyszedł Paul.
- Lotman jest. – Powiedział uśmiechnięty i wywalił Fabiana na
zewnątrz, a mnie z Julką wciągnął do środka.
- Hahaha. – Zaśmiałam się. – I nie wpuścimy go?
- Nie. – Wyszczerzył się niczym psy w reklamie Pedigree. – Co
tam chciałaś? – Spytał.
- Mam do ciebie wielką, ale to wielką prośbę.
- Powiedz jaką, a się zastanowię.
- Widzisz tę małą psinkę? – Wskazałam na Julię. – Nie ma się
gdzie podziać dzisiaj i jutro.
- I chciałabyś żebym nią się zaopiekował? – Powiedział bardzo
miło.
- Jeśli to nie stanowiłoby dla ciebie problemu…
- Jasne, że nie. Pablito będzie miał się z kim bawić.
- Kto?
- Pablitoo! – Wykrzyknął Loti, a po chwili pojawiła się
wersja męska Julii. Ja jak zwykle przy takich zwierzątkach zaczęłam piszczeć i
pieścić ową istotkę.
- To to są jej rzeczy. – Podałam mu torbę. – A to Julia. –
Mój pies zeskoczył mi z rąk jak za zawołanie i zaczęła się wąchać z Pablito.
- My już się nią zajmiemy. – Puścił mi oczko. – Zostaniesz na
kawę?
- Niestety będę musiała odmówić, bo za dosłownie piętnaście
minut wyjeżdżam. – Uśmiechnęłam się. – Może jak przyjdę po Julię.
- Okej, pamiętaj, że kiedyś się do kawiarni umawialiśmy też i
tego spotkanie ci nie odpuszczę.
- Oj Paul, Paul. Ja już muszę iść, bo mnie Marcela zabije. –
Dałam mu buziaka na pożegnanie. – Dziękuje bardzo, pa.
- Na razie. – Wyszłam i akurat wpuściłam zdenerwowanego
Fabiana. Mówił coś do mnie, ale ignorowałam go.
Od razu poszłam do mieszkania.
- To lecimy na Czewę! – Powiedziałam z optymizmem. – Bierz swoje
rzeczy Marcelo! – Zaakcentowałam niczym jakiś żołnierz.
_____________________________________________________________________
Przepraszam, że tylko połowa rozdziału, ale więcej nie dam rady napisać. Wyjeżdżam na tydzień. Powiem Wam tylko, dużo dziać się będzie!
Nie napiszę więcej, bo muszę się jeszcze spakować xD Błędy poprawię później.
Pozdrawiam,
Donieek
Donieek
szkoda że tak krótko . ;)
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. ;D
Wronka już się tak napalił na te namioty jak szczerbaty na suchary, a potem wyjdzie jak wyjdzie, że i tak żadnej nie wyobraca. Cóż, takie życie, może jednak jakaś się skusi na jego silne ramiona i nie tylko ramiona. :D
OdpowiedzUsuńPablito i Julia? Czyżby jakiś psi romans nam się szykował? :P
A Drzyzgi to ja już mam po dziurki w nosie, wszędzie się wtrynia.
Miłego wypoczynku! :)