niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 9

Laura:
- Nie chcę cię dalej słuchać. Wyjdź.
- Ale Laura!
- Wyjdź, na pewno nie będziemy razem, na pewno nie wyjadę z tobą do Rosji. Jutro dam ci odpowiedź czy ci w ogóle wybaczę. A teraz wyjdź. – Spuścił głowę w dół, wyszedł ode mnie z auta i wszedł do swojego Audi.
Położył głowę na kierownicy i chyba płakał. Wyjął ze schowka papierosy, które tam kiedyś zostawiłam. Palił jednego za drugim, ja tylko się temu przyglądałam. Patrzyłam jak niszczy sobie karierę tym świństwem. Nie mogłam tak siedzieć, wyszłam z samochodu i wyrwałam mu opakowanie z rąk.
- Wiesz, że nie możesz. – Tym razem nie siedziałam, odpaliłam moje Volvo i ruszyłam do domu.
Zaparkowałam w podziemiach i wyszłam jeszcze na dwór na ławkę. Oczywiście zapaliłam papierosa. Delektowałam się trującym dymem, kiedy na ławkę wskoczył mały piesek. Zaczął, a raczej zaczęła się do mnie przytulać, lizała moje dłonie, machała ogonkiem i piszczała.
- Zgubiłaś się? – Spytałam psa, tak oczywiście mi odpowie. Wzięłam ją na kolana i zaczęłam głaskać. Wyglądała jak mieszanina pinczera i jamnika, jest ciemno-brązowa i ma karmelowe ,,skarpetki’’ i plamki na pyszczku. Rozejrzałam się wokoło, nikogo nie było.
Biorę ją na ręce i wjeżdżam z zakupami windą na górę. Wchodzę do mieszkania i mimowolnie wypuszczam szczeniaczka. Już przy wejściu było czuć zapach obiadu.
- Ale jesteś słodka, kim ty jesteś miśku? – Marcela zawsze piszczy do zwierząt, tak było też tym razem.
- Ona się do mnie zaczęła przytulać i ją wzięłam do nas. Może z nami zostać? No proszę! – Ostatnią sylabę długo przeciągałam.
- To ja cię powinnam o to prosić. – Uśmiechnęła się do mnie. – To co mamy nowego domownika.
- Jak ją nazwiemy?
- Niech będzie Julia! Zgódź się, zgódź się!
- Haha, no dobrze. A ty? Co masz taki dobry humor?
- Powiem ci, ale najpierw usiądź. Najlepiej jeszcze kielicha łyknij. – usiadłam na blacie w kuchni.
- Obejdzie się. Ale teraz mów! – Marcela zrobiła się cała czerwona.
- Spotykam się z Fabianem.
- No tak, od paru dni.
- Tak na serio. – Zrobiłam szerokie oczy.
- Nie wiem co powiedzieć. – Zeszłam na podłogę i przytuliłam się do przyjaciółki. – Cieszę się, nawet bardzo.
- Naprawdę?
- Tak.
- Czuję, że i tak nic z tego nie wyjdzie.
- Nie możesz tak myśleć! Ja widzę, że on jest w tobie zakochany. – Uśmiechnęłam się. – A teraz ide kupić rzeczy dla Julki. Haha, ale to śmiesznie brzmi!
- To idź. – Wzięłam torbę i wyszłam z mieszkania. W windzie był Paul. Muszę zacząć używać schodów. Weszłam bez słowa.
- Cześć. – Za to on się odezwał.
- No hej. – Niech nic nie mówi, niech nic nie mówi.
- Nie obrażaj się na mnie, przepraszam. – Powiedział smutny. – Naprawdę nie sądziłem, że to dla ciebie takie ważne.
- Mam większe problemy, uwierz nie zawracam sobie głowy tobą. – I jak na zawołanie zaczęłam płakać, ostatnio dzieje mi się to za często.
- Laura, co się dzieje?
- Nic, przytul mnie proszę. – Podszedł bliżej i wyciągnął ręce w moją stronę. Mocno wtuliłam się w jego tors. Lotman powoli gładził mnie po plecach.
- Co się stało? Chodzi o Zbyszka?
- Skąd wiesz? – Zapytałam między szlochami.
- Ja wszystko wiem. – Gładził mnie po włosach. – A teraz już nie płacz, proszę. – Nie wiem dlaczego, ale zawsze robię to co on chce, nawet jak tego nie chciałam, tak było i tym razem. Mimowolnie przestałam płakać.
- Musze już iść. – Powiedziałam i wyszłam. Weszłam do sklepu zoologicznego po drugiej stronie ulicy. Jak dobrze, że jest tak blisko.
- Dzień dobry! – powiedziałam radośnie do staruszka przy ladzie.
- Witam, w czym mogę pomóc? – Spytał uprzejmie ekspedient.
- Potrzebuje wszystkiego co potrzebuje mały szczeniak. Nie znam się na tym i nie wiem co dokładnie kupić. – Mimo mojego złego humoru wysiliłam się na szeroki uśmiech.
- Haha dobrze, dobrze. Coś dla panienki skombinujemy. – Dziadek z bardzo pozytywnym wyrazem twarzy wstał z miejsca. Zaczął kolejno przynosić miski, legowisko, karmę, smycz, obroże i parę zabawek. Ja zrobiłam tylko wielkie oczy. – Tyle powinno wystarczyć. Achch, jeszcze identyfikator. – I mężczyzna wyciągnął małe pudełeczko z szuflady. – Na wszelki wypadek jakby się zgubił.
- Bardzo dziękuję. Ile za to wszystko będzie?
- 120 złotych wystarczy. – Zapłaciłam należną kwotę i z dwoma torbami wyszłam ze sklepu.
- Do zobaczenia!
- Do widzenia. – Zatrzymałam się na pasach, z boku stał Fabian.
- Hmm, może pani pomóc? Takie piękne kobiety, nie powinny się przemęczać. – puścił mi oczko i uśmiechnął się.
- Jeśli pan by mógł. – Przecież nie będę tego tachać. Nie czekałam na jego odpowiedź, od razu podałam mu jednorazówki w ręce.
- Fabian jestem. – uwolnił jedną dłoń i podał mi ją.
- Laura. – Starałam się nie zwracać uwagi na to jak przyglądał się moim cyckom.
- Ty mieszkasz chyba w tym bloku co ja. Widzieliśmy się ostatnio w windzie.
- Ano tak, przypominam sobie.- Stanął na chwilę i nakierował moją twarz, tak żeby mógł spojrzeć mi w oczy.
- Masz piękne oczy, a w dodatku tak błyszczą. – Skomplementował mnie, ja odwróciłam wzrok.
- Powinniśmy już iść. – Powiedziałam sucho. Nie odzywałam się do niego do końca drogi. Pożegnałam się tylko, gdy wychodziłam z windy.

Marcela:
Nie dość, że nie byłam dzisiaj na zajęciach, to Julianno przyłapał mnie z Fabianem. Najgorsze jest to, że wyrzucił mnie z grupy. Może się wydawać, że to co powiedział było bez znaczenia. Jednak on zawsze mówi na serio. No cóż, szkoda. Może to lepiej, będę miała więcej czasu.
A co do mojego ,,chodzenia’’ z Drzyzgą to nie biorę tego na poważnie. Każdy mój poważny związek kończył się klęską. Nie wiem też, czy będę mogła opędzić się od niewinnego flirtu z innymi mężczyznami. Czuję, że źle zrobiłam wiążąc się z nim. Niestety już ,,po ptokach’’. Może to będzie wreszcie coś innego?
Julka zaczęła piszczeć, chyba była głodna. Dałam jej kawałek kiełbaski. A co! Do mieszkania weszła Laura, zachowywała się dziwnie, unikała mojego wzroku.
- Co ty taka dziwna jesteś?
- Nie nic. Zobacz ile kupiłam rzeczy, po prostu było mi ciężko. Może dlatego tak. – Ktoś tu mnie okłamuje, rozpakowałam zawartość toreb i ustawiłam wszystko w odpowiednim miejscu.
- Co gotujesz na przyjście Asi?
- Frittate (przepis )
- Haha, co to?
- Taki Włoski omlet. – Kiedy wyjmowałam wódkę z lodówki zabrzmiał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Hej! – W drzwiach stała Asia.
- Cześć, Marcela jestem. – Szczerze się uśmiechnęłam i podałam rękę.
- Asia. – Zrobiła to samo. – Przyszłam z moją znajomą Marysią. – Zaczęłam się rozglądać w koło, ale nikogo nie widziałam. Joanna wyciągnęła z kieszeni trzy skręty.
- Czuję, że będzie się działo! Proszę wejdź.
- O, już jesteś! – Krzyknęła radośnie Marcela i zaczęły się przytulać.

- To co? Pijemy! – Powiedziałam.



________________________________________________________________________ Hej hej hej! Przepraszam, że taki krótki, ale tak musi być. Nie chodzi tutaj nawet o brak weny albo czasu. Po prostu to jest potrzebne żeby rozdział 10 miał odpowiedni sens. Czy chcecie, abym podawała w nawiasach przepisy danych potraw? Pytam, bo talent kulinarny Marceli będzie się tu często pokazywał. 
Brawo Vive, brawo Vive! Oglądałyście mecz? Jak zawsze końcówki są najbardziej stresujące. Jestem niesamowicie dumna z naszych chłopaków.
Wczoraj był dzień dziecka, dostałyście coś fajnego?
Za błędy jak najbardziej przepraszam, jak znajdę chwilkę to je poprawię.
Pozdrawiam,
Donieek

5 komentarzy:

  1. Pies moim imiennikiem, co się dzieje z tym światem.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja już jestem w takim wieku, że prezentów na Dzień Dziecka nie dostaje :'(
    Rozwaliło mnie to imię xd. Moja koleżanka nazwała swojego psa Stanisław(dodam, że po dziadku), ale o Julce jeszcze nie słyszałam :D
    a przyjaciółka Marysia - genialna :)
    Pozdrawiam, Carmen :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie dostaję takich prezentów, bo nawet nie mam od kogo, nie mieszkam z rodzicami. ;))
    Fabian zaczyna mnie irytować. On tak do każdej z takim tekstem? Marcela, wiej od niego, póki możesz!
    Trochę mi się szkoda zrobiło Zbysia, bo chłopak naprawdę chciał dobrze. A ja zupełnie nie wiem, co by mógł zrobić, aby odbudować zaufanie Laury.
    Pies Julia? Dlaczego nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. szkoda, że nie poinformowałaś mnie o rozdziale. jakbyś to zrobiła to już dawno bym go skomentowała^^
    zwycięstwo Vive już dawno za nami, ja dalej to pamiętam i dalej się cieszę. a Dnia Dziecka tak szczerze to już nie pamiętam XD
    ojć, widzę, że ten Fabianek to babiarz..

    OdpowiedzUsuń