sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 15 cz. II


Dagmara:

Ostatnie muśnięcie błyszczykiem i jestem gotowa. Ubrałam się normalnie, tak żeby rodzice nie mieli pretensji co do mojego wyglądu. Poproszę Andrzeja w drodze by stanął i tam się przebiorę w coś bardziej imprezowego. Wpakowałam do torby co trzeba i rzeczy do przebrania na sam wierzch.
Zasunęłam bagaż i usłyszałam dzwonek do drzwi, które otworzyła moja mama. Bardzo lubiła Wronkę i chyba puściła mnie tylko dlatego, że to on ją prosił. Usłyszałam jakieś rozmowy na dole, szybko jeszcze weszłam do mojej łazienki. Spryskałam włosy lakierem i skorzystałam z ubikacji.
Nie mogę się doczekać imprezy, tym bardziej, że jesteśmy z Wroną w jednym namiocie. Tak, podkochiwałam się w nim jeszcze kiedy przesiadywał z całą paczką u Laury, w naszym domu. Możliwe, że nadal coś do niego czuje. No, ale cóż, zawsze pozostaje różnica wieku, której raczej nie zmniejszę. Zresztą dziewczyny by mnie zabiły. Stałam tak w toalecie i wpatrywałam się w lustro, dopóki nie usłyszałam chrząknięcia z tyłu. Przestraszyłam się i to bardzo.
- Pięknie wyglądasz. – Powiedział swoim nieprzeciętnym głosem Andrzej.
- Proszę cię, ja tak nie idę. Za Warszawą staniemy gdzieś, a ja się przebiorę. Rodzice by mnie w innym stroju nie puścili. – Odpowiedziałam.
- Ja miałem na myśli ogół, strasznie wyładniałaś od czasu kiedy cię ostatnio widziałem. Stałaś się bardziej kobieca i w ogóle. – Zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja emanowałam endorfinami. Serce mi się radowało niczym matce, która usłyszała pierwsze słowo wypływające z ust jej dziecka. Starałam się jak najbardziej to ukryć, ale chyba zrobiłam się czerwona jak burak. W sumie jestem przyzwyczajona do takich komplementów, ale niewypowiadanych z ust Andrzeja. Spuściłam głowę w dół i wyszłam z łazienki.
- To co jedziemy? – Spytałam równocześnie biorąc mój bagaż na ramię.
- O nie, nie, nie! Taka piękna kobieta nie może dźwigać ciężarów. – Odebrał torbę z moich rąk.
- Oj Wroncia, Wroncia, nie kadź tyle! – Powiedziałam wesoło i wyszłam z mojego pokoju co zrobił również i on.
Jak najszybciej pożegnałam się z rodzicami, Endrju schował moje rzeczy do bagażnika jego BMW i wsiedliśmy do auta.
- Ja ci nie kadzę, ja ci słodzę, bo tylko słodkim dziewczynom się słodzi. – Wypowiedział od razu kiedy zamknęliśmy wszystkie drzwi. Daga, czas zejść na Ziemię, ktoś tu sobie z ciebie żarty robi.
- Swoje teksty z internetów wykorzystaj na bełchatowskie cheerleaderki, one pewnie polecą na twoje zaloty. – Wyszczerzyłam się i pokazałam mu język.
- To nie z neta, przysięgam! – Bronił się, na co ja spojrzałam na niego swoim przeszywającym wzrokiem. – No dobra, wygrałaś. – Udawał smutnego i jechał coraz szybciej.
W między czasie ustawił nawigacje i włączył radio. Jeśli ja się z nim tutaj nie zabije to będzie dobrze. Pomyślałam, a Wrona włożył moją ulubioną płytę The Offspring, czyli Americane. Ucieszyłam się na ten widok i moje uszy też. W prawdzie, to nie jest mój gust muzyczny, ale był raczej bliższy mojemu ideałowi niż dalszy. Zagadałabym jakoś, ale nie wiem jak. Pod głosiłam trochę muzykę.
- Widzę, że gust muzyczny po Laurze odziedziczyłaś. – Powiedział Wrona i uśmiechnął się tak jak to on potrafił. Jak zawsze jego głos przyprawiał mnie o dreszcze, ale nie pokazałam tego. Chyba.
- Tak, słuchamy praktycznie tego samego, ale raczej ten zespół się do niego nie zalicza. – Odpowiedziałam obojętnie.
- Hmm, a co się zalicza? – Spytał.
- System of a down, Gunsi, Black Sabbath… Dużo tego. – Zamyśliłam się.
- Oj, młoda, młoda. – Zaraz mu przywalę, do mnie się tak nie mówi.
- Nie mów do mnie młoda. – Powiedziałam stanowczo.
- Dobrze króliczku. – Powiedział i pokazał rząd białych, równych zębów.
Ta jazda z Andrzejem zaczęła mnie powoli przytłaczać. Normalnie bym się ucieszyła, ale dzisiaj jest jakiś dziwny. Mam wrażenie, że na każdym kroku robi sobie ze mnie t.zw. bekę. Chętnie bym się mu odgryzła, gdyby nie to, że tyle dla mnie zrobił. Potrafię być chamska, zadziorna, niemiła, ale nie dla Andrzeja. W sumie to ja taka jestem na co dzień.
Ominęły nas wszystkie warszawskie korki i w niecałe pół godziny wyjechaliśmy ze stolicy. Wszędzie lasy, pola, wsie. Jednym słowem – nudy. Nie mam już nawet o czym myśleć.
- Andrzej? – Spytałam.
- Co tam?
- Staniemy, to ja się przebiorę. – Uśmiechnęłam się jak najpiękniej potrafię.
Parę chwil później stanęliśmy na jakimś poboczu. Wyszłam z samochodu, nie wstydziłam się Andrzeja więc od razu rozebrałam się do bielizny. Kiedy schyliłam się po rzeczy poczułam, że ktoś łapie mnie za żebra. Był to oczywiście Wrona. Jego szorstkie palce delikatnie gładziły ową część ciała. Tak przyjemnie podrażniały fakturę mojej skóry. Nagle przestał, wtulił się we mnie, a twarz schował w moje idealnie ułożone włosy. Zaczął całować mnie po szyi drapiąc ją równocześnie swoją brodą. Przygryzł delikatnie moje ucho i obrócił mnie twarzą do siebie.
- Wiedziałem, że tak będzie. – Wymruczał i zaczął mnie całować, coraz zachłanniej.
Przyjemność zamieniła się w pożądanie. Wrona tak przyjemnie szczypał moje plecy, ja nie byłam mu dłużna, błądziłam paznokciami wzdłuż kręgosłupa. Złapałam za końce jego koszulki i zdjęłam ją.
– Młoda, młoda. Nie tak szybko. – Powiedział.
 Tym razem to ja zaczęłam kraść pocałunki, przygryzłam jego dolną wargę, na co on mimowolnie syknął. Wziął mnie na ręce i oparł o samochód. Jego twarz tym razem wylądowała w moich niemałych piersiach. Przetrzymał mnie jedną ręką, a drugą zdjął spodnie. Teraz oboje już byliśmy w samej bieliźnie. Nasze języki bawiły się dalej, a jedna z jego dłoni powędrowała pod materiał moich czarnych stringów. Poznawał miejsca, których w ciele siedemnastolatki poznawać nikt nie powinien. Nie był delikatny, to dobrze. Ciarki były rzeczą naturalną, nie pozbywałam się ich zbyt łatwo, raczej Endrju mi na to nie pozwalał. Moje ciało wypełnione było rozkoszą i pożądaniem.
- Przejdźmy do sedna, nie mamy zbyt wiele czasu. – Podniecona wyszeptałam mu do ucha.
Długo nie musiałam czekać na jego reakcje, położył mnie na maskę auta i pozbył się dolnych części naszej bielizny. Złapał swoimi wielkimi dłońmi za moje biodra i szybko wsunął to co powinien. Czułam jak wszystko we mnie buzuje, działał na mnie bardziej niż inni, z którymi to robiłam. Sam nasuwał rytm, nie musiałam się wtrącać żebyśmy zasmakowali odrobiny przyjemności. ‘Odrobiny’ to pojęcie względne, było zajebiście. Kilka sekund i już byliśmy ,,na szczycie’’.  Jeszcze parę pocałunków, dotknięć.
- Mam nadzieję, że to tylko przedsmak naszych wspólnych wakacji. – Powiedział zadowolony ubierając się. Szczerze się uśmiechnęłam i wyjęłam to co miałam wyjąć z torby. Założyłam czarną obcisłą mini, stanik zamieniłam na różowe, neonowe bandeau, które było zrobione z koronki. Na wierzch przywdziałam dużą poprzecieraną kurtkę jeansową z dużym naszytym amerykańskim orłem. Na nogi oczywiście moje ukochane czarne Lity. – Gotowa? – Spytał Wrona. Okręciłam się o 360 stopni pokazując cały mój strój. Zobaczyłam tylko bezgłośne wow na twarzy Andrzeja.
- Jest dobrze? – Spytałam.
- Brałbym. – Powiedział zafascynowany.

Wsiedliśmy do samochodu i reszta drogi minęła nam niespodziewanie szybko. Na miejscu byliśmy jako jedni z pierwszych.


____________________________________________________________________________________
Witam Was kochane i kochani po bardzo długiej przerwie! 
Moje roztrzepanie sięgnęło zenitu ostatnio xD Przez cały czas kiedy prowadzę tego bloga myślałam, że mam odblokowane anonimowe komentarze. Niestety tak nie było, poinformował, a raczej poprosił o działanie jeden z moich czytelników ( Wolejbal pozdrawiam Cię! ). Wszystko jest zrobione, anonimowe komentarze odblokowane, także zapraszam do KOMENTOWANIA. :))
Co do rozdziału, a właściwie jego części. 
Jest krótki, ponieważ jest to tylko i wyłącznie punkt widzenia Dagmary, w poprzedniej części była perspektywa Marceli i Laury. Coś za bardzo mieszam w tej historii, miało być inaczej, a jest... Jak zawsze D: Mam nadzieję, że wyszło to na dobre i Wam się podoba. Tym razem trochę ostrzej, troszkę pikanterii nie zaszkodzi ;) 
Powracam po mojej nieobecności. Mogę Wam jedynie powiedzieć, że na treningu Politechniki byłam, widziałam i tak między nami, AZS PW kreuje nam kolejnego młodego, zdolnego rozgrywającego. 
Nie zgadniecie też kogo spotkałam w warszawskiej Arkadii. Nie będzie tak łatwo, zaangażujcie sie i zgadujcie ( piszcie w komentarzach) hehe. To tylko z moich warszawskich podbojów, dług część mojej nieobecności stanowił i stanowi problem z ładowarką od laptopa. Nie wiem dlaczego ja mam takiego pecha, ale to już trzecia taka popsuta. Rzadko mogę wejść na jakikolwiek komputer na dłużej i za to Was przepraszam.
Dziękuję za wszystkie Wasze słowa wsparcia i komentarze.
Pozdrawiam,
Donieek! :))

Czytam = Komentuję 

PS. : Jeśli ktoś chciałby być informowany niech tylko napisze w komentarzu. Informuję na twitterze, Twoim blogu, Twoim asku. Jeśli będzie dużo osób chętnych do informowania poprzez gg zastanowię się nad założeniem go. :)

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 15 cz. I

Marcela:
Jak bardzo się cieszę, że jedziemy. Nie znam jeszcze dwóch osób z naszej ekipy i w sumie trochę się boje. Patrzyłam w Internecie to ta dziewczyna Kuby wydaje się jakimś plastikiem, mam nadzieję, że się jakoś dogadamy. A Janek? W czym problem? W tym, że bardzo chętnie bym go ,,przeleciała’’, ale jest za młody.
- Jaka ja jestem głupia… - Powiedziałam sama do siebie.
- Hahaha, wreszcie sama sobie to przyznałaś. – Zaśmiała się ze mnie Laura.
- Spadaj, lepiej do Wronki zadzwoń.
- Dlaczego ja mam dzwonić? – Spytała.
- Bo ty jesteś ta mądrzejsza. – Zadrwiłam z niej.
- Dzwonimy razem, tak jak w samochodzie. – I się uśmiechnęła.
Laura wykręciła numer do Andrzeja, oczywiście wcześniej ustawiając na tryb głośnomówiący. Po dosłownie dwóch sygnałach Endrju odebrał.
- Cześć laseczki, jak tam poszło? – Powiedział z optymizmem.
- Same dobre wiadomości kochany! – Wykrzyknęła Laura.
- Hmm, miło mi to usłyszeć. Czyli mogę myśleć, że jedziecie, macie dużo kasy              i Dagmarę?
- Tak możesz tak myśleć. – Odpowiedziałam ze śmiechem.
- Mamy jeszcze jedno, bardzo ważne pytanie. Kiedy wyjeżdżamy i na ile, bo jakoś zapomniałeś nam powiedzieć. – Zironizowała Laura.
- Jak to na ile? Na miesiąc! Odpoczynek full wypas, za tydzień wylatujemy                   z Warszawki.
- Jak to za tydzień? – Zdziwiłyśmy się obie.
- Przesadziłem, no za dziesięć dni, dokładnie siódmego lipca myszki. – I zaśmiał się    w słuchawce.
- Kurde, to czeba się jakoś spotkać i wszyscy zgadać.
- Wszystko ustalone już, w tę sobotę na działce u Bika.
- To już za dwa dni. Szybko nas poinformowałeś.
- No pacz, no. – Zaśmiał się Andrzej. – Z przybyciem Dagi nie będzie problemu? Bo ja mogę ją zwinąć z Wawki.
- Kocham cię. – Powiedziała uradowana Laura.
- Wiem, wiem. A i jeszcze ważna sprawa.
- Co tam?
- Śpimy we czwórkę razem w namiocie. – Już widziałam jak się szczerzy po drugiej stronie słuchawki.
- My i tak spać nie będziemy. – Powiedziałam.
- To o siedemnastej w sobotę na Bikowej działce, namiot ja biorę materac i wszystkie potrzebne rzeczy też.
- Dziękujemy, ale wiedz, że i tak nie poruchasz. – Tak, jestem bardzo miła.
- Nie mów hop zanim…
- Oj Wronka, Wronka. Too much pornos.
- Nie potrzebuje, wyobraź sobie. – Powiedział przyjaciel.
- Dobra, kończymy. Jeszcze jedno, tylko ty załatwiasz z przyjazdem Dagi na działkę. Pa! – Powiedziałam z prędkością wiatru i jak najszybciej się rozłączyłam.
Wronka, jak Wronka, zawsze sobie tak żartujemy. Nie będę rozmyślała teraz jak bardzo tęsknie za towarzystwem jego i Karollo.

Laura:
Te parę dni minęło bardzo szybko.
Lotmana nie widziałam ani razu, może to nawet lepiej. Ze Zbyszkiem widziałam się wczoraj, niestety było to już pożegnanie. Dzisiaj rano wyleciał do Kazania, musi przewieźć swoje rzeczy, bo po Mistrzostwach Europy nie będzie na to czasu. Dobrze, że mieszkanie i samochód dostał od klubu.
- Co bierzemy do Czewy? – Spytała Marcela.
- Przecież ciuchy już spakowałaś.
- Ale ja nie mówię o tym. Ja miałam na myśli alkohole.
- Whisky na czymś takim pić nie będziemy, cza wódeczkę kupić.
- To czo, wstąpimy po drodze?
- No raczej, hehe. – Powiedziałam.
- Ale Julkę to bierzemy?
- Kurfa, zapomniałam o niej. – Zdenerwowałam się.
- Może Paul się nią zaopiekuje? – Zaproponowała Marcela.
- Hmm, to nie taki zły pomysł. – Powiedziałam. – To ja ją tam zaniosę z jej rzeczami.
Zapakowałam wszystko co trzeba, wzięłam Julię na ręce i wyszłam. Wcisnęłam guzik od windy, w której tak dużo się wydarzyło. Wjechałam na piętro wyżej i zadzwoniłam do mieszkania Lotmana. Mieszkał dokładnie nad nami. Usłyszałam jakieś odgłosy za drzwiami, za chwile odtworzył  je Fabian.
- Cześć, jednak jesteś chętna? – Powiedział ruszając brwiami.
- Na ciebie? Nie. – Odgryzłam się. – Zawołaj mi Lotmana.
- Nie ma… - Nie dokończył, bo przyszedł Paul.
- Lotman jest. – Powiedział uśmiechnięty i wywalił Fabiana na zewnątrz, a mnie z Julką wciągnął do środka.
- Hahaha. – Zaśmiałam się. – I nie wpuścimy go?
- Nie. – Wyszczerzył się niczym psy w reklamie Pedigree. – Co tam chciałaś? – Spytał.
- Mam do ciebie wielką, ale to wielką prośbę.
- Powiedz jaką, a się zastanowię.
- Widzisz tę małą psinkę? – Wskazałam na Julię. – Nie ma się gdzie podziać dzisiaj        i jutro.
- I chciałabyś żebym nią się zaopiekował? – Powiedział bardzo miło.
- Jeśli to nie stanowiłoby dla ciebie problemu…
- Jasne, że nie. Pablito będzie miał się z kim bawić.
- Kto?
- Pablitoo! – Wykrzyknął Loti, a po chwili pojawiła się wersja męska Julii. Ja jak zwykle przy takich zwierzątkach zaczęłam piszczeć i pieścić ową istotkę.
- To to są jej rzeczy. – Podałam mu torbę. – A to Julia. – Mój pies zeskoczył mi z rąk jak za zawołanie i zaczęła się wąchać z Pablito.
- My już się nią zajmiemy. – Puścił mi oczko. – Zostaniesz na kawę?
- Niestety będę musiała odmówić, bo za dosłownie piętnaście minut wyjeżdżam. – Uśmiechnęłam się. – Może jak przyjdę po Julię.
- Okej, pamiętaj, że kiedyś się do kawiarni umawialiśmy też i tego spotkanie ci nie odpuszczę.
- Oj Paul, Paul. Ja już muszę iść, bo mnie Marcela zabije. – Dałam mu buziaka na pożegnanie. – Dziękuje bardzo, pa.
- Na razie. – Wyszłam i akurat wpuściłam zdenerwowanego Fabiana. Mówił coś do mnie, ale ignorowałam go.
Od razu poszłam do mieszkania.

- To lecimy na Czewę! – Powiedziałam z optymizmem. – Bierz swoje rzeczy Marcelo! – Zaakcentowałam niczym jakiś żołnierz.


_____________________________________________________________________ 
Przepraszam, że tylko połowa rozdziału, ale więcej nie dam rady napisać. Wyjeżdżam na tydzień. Powiem Wam tylko, dużo dziać się będzie!
Nie napiszę więcej, bo muszę się jeszcze spakować xD Błędy poprawię później.
Pozdrawiam,
Donieek